Im bliżej przerwy wakacyjnej w Formule 1, tym głośniej o możliwych ruchach transferowych w królowej motorsportu. Bez wątpienia jedne z kluczowych decyzji dla rynku kierowców zapadną w Aston Martinie i McLarenie. Mowa o zespołach, które dysponują dość pokaźnymi budżetami i mają spore aspiracje, ale też przeżywają różnego rodzaju problemy.
Liderem Aston Martina miał być Sebastian Vettel, ale Niemcowi wyraźnie brakuje motywacji do startów i coraz częściej skupia się on na tematach niezwiązanych z F1, takich jak ochrona środowiska czy prawa człowieka. Dlatego panuje przekonanie, że Vettel zakończy karierę po sezonie 2022.
Natomiast Daniel Ricciardo trafił do McLarena w roku 2021 z ogromnymi nadziejami. Otrzymał dość wysoki kontrakt jak na realia stajni z Woking, której miał być liderem. Po dwóch sezonach jego wyniki są jednak dalekie od oczekiwanych. - Nie spełnia naszych oczekiwań - powiedział ostatnio wprost Zak Brown, szef brytyjskiej firmy.
ZOBACZ WIDEO: Bajkowe zaręczyny. Piękna WAGs z Premier League powiedziała "tak"
Teoretycznie umowa Ricciardo ważna jest jeszcze na sezon 2023, ale McLaren ma możliwość jej rozwiązania w razie niezadowalających rezultatów. Czy odważy się na taki krok? To pytanie, które zadaje sobie wiele osób w padoku F1.
Zdaniem dziennikarza Toma Clarksona, finał historii może być taki, że Ricciardo zastąpi Vettela w Aston Martinie. - To dobre miejsce dla Daniela. Aston Martin to mały zespół, który choć staje się coraz większy, to jednak ma mentalność małej ekipy. Ricciardo byłby tam mile widziany. Jego osobowość rozjaśniłaby to miejsce. Bardzo szybko zbudowałby sobie zespół wokół siebie - powiedział Clarkson w podcaście "F1 Nation".
Australijczyk obecnie pozostaje w cieniu Lando Norrisa w McLarenie. Jego sytuację można porównać do tej, jaką przeżywał Valtteri Bottas w Mercedesie, który przez pięć lat nie był w stanie rzucić rękawicy Lewisowi Hamiltonowi i znajdował się pod ogromną presją. W szeregach Alfy Romeo, już jako niekwestionowany lider, Bottas świetnie odnajduje się w sezonie 2022.
- Chcemy, aby Daniel odszedł i doświadczył takiej pozycji lidera przez kolejne dwa, trzy lata - stwierdził Clarkson.
Gdyby Aston Martin postawił na Daniela Ricciardo, do brytyjskiego zespołu na pewno nie trafiłby Fernando Alonso. Tymczasem Hiszpan nie może być pewny pozostania w Alpine. 40-latek mógłby się zatem okazać wielkim przegranych ruchów transferowych w F1.
Czytaj także:
Formuła 1 otwarta na kierowcę-geja. "Homofobia to uprzedzenie"
Gwiazda Hollywood rywalem Roberta Kubicy. Spełni życiowe marzenie