Wkrótce minie dekada od fatalnego wypadku Michaela Schumachera we francuskich Alpach. Wydarzenia z grudnia 2013 roku na zawsze zmieniły życie najbliższych legendy Formuły 1. Były kierowca Ferrari doznał rozległych obrażeń głowy, przez kilka miesięcy był w śpiączce i od tego momentu ani razu nie pojawił się publicznie. Rodzina Schumachera nie ujawnia informacji na temat jego stanu zdrowia, co nie podoba się sporej części fanów F1.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że kontakt z Schumacherem jest utrudniony i wymaga on ciągłej pomocy. W tej sytuacji kluczowe decyzje w rodzinie podejmuje jego małżonka - Corinna. To ona zaopiekowała się karierą Micka Schumachera, który awansował do F1 i ściga się w barwach Haasa.
Na boczny tor odstawiony został za to Willi Weber. To właśnie on sfinansował "Schumiemu" pierwsze starty w F1, a następnie przez wiele lat był jego menedżerem. Panowie rozstali się w momencie, gdy kierowca postanowił powrócić do stawki w barwach Mercedesa w roku 2010. Weber nie popierał tego ruchu, bo uważał, że jego podopieczny nie będzie już walczył o czołowe lokaty. Jak się okazało, miał rację. "Schumi" w latach 2010-2012 nie wygrał ani jednego wyścigu F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Weber udzielił właśnie wywiadu "La Gazetta dello Sport", w którym dość ostro potraktował bliskich Schumachera. - To dla mnie ogromny ból. Setki razy próbowałem się skontaktować z Corinną, ale bez efektu. Po wypadku dzwoniłem do Jeana Todta (były szef Ferrari i były prezydent FIA - dop. aut.) z pytaniem, czy powinienem jechać do szpitala. Kazał mi czekać. Powiedział, że jest za wcześnie - wspomniał 80-latek.
- Zadzwoniłem następnego dnia i już nie odebrał. Nie spodziewałem się takiego zachowania i nadal jestem z tego powodu zły. Odrzucili mnie na bok, bo twierdzili, że jest za wcześnie. No cóż, teraz jest za późno. Od wypadku minęło już praktycznie dziewięć lat. Może bliscy Schumachera w końcu powinni powiedzieć jak jest naprawdę - dodał Weber.
Zdaniem byłego menedżera Schumachera, rodzina legendy F1 popełnia błąd tłumacząc się prawem do prywatności i nie informując o sytuacji byłego kierowcy Ferrari. - Początkowo mogłem zrozumieć sytuację, bo zawsze robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby chronić życie prywatne Michaela. Jednak od tego czasu od bliskich Michaela słyszeliśmy tylko kłamstwa, więc czas, aby przestali kłamać - stwierdził Weber.
80-latek ma za to kontakt z bratem Michaela Schumachera - Ralfem. Weber pomagał młodszemu z rodzeństwa w dostaniu się do F1. - Od wypadku minęło tyle lat, a ja niczego nie mogę zmienić. Powiedziałem sobie jedynie, że trzeba zatroszczyć się o rodzinę. Michael był dla mnie jak syn. Nawet teraz mówienie o tym przynosi mi ból - podsumował Niemiec.
Czytaj także:
Formuła 1 ma problem z kibicami. Kierowcy chcą reakcji
Ferrari musi podjąć trudną decyzję. Wybierze kierowcę numer jeden?