Rosjanie wydali kilkaset milionów dolarów na darmo. "Pojawiają się trudności"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Rosji
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Rosji

Tor Igora Drive w Sankt Petersburgu miał gościć F1 począwszy od roku 2023. Jego budowa pochłonęła co najmniej 11 mld rubli, co daje ok. 200 mln dolarów. W środę dokonano otwarcia obiektu, choć ze względu na wojnę w Ukrainie musi on zapomnieć o F1.

To miało być oczko w głowie Władimira Putina, który pochodzi z Sankt Petersburga i w ostatnich latach dba o to, by jego rodzinne miasto skutecznie się rozwijało. Jednym z pomysłów na ściągnięcie zagranicznych turystów i kapitału była gruntowna modernizacja toru Igora Drive, a następnie organizowanie na nim zawodów międzynarodowych.

Począwszy od roku 2023 w Sankt Petersburgu miał się odbywać wyścig Formuły 1 o GP Rosji, ale wszystko zmieniła wojna w Ukrainie. Królowa motorsportu postanowiła odciąć się od państwa rządzonego przez moskiewskiego dyktatora.

F1 nie tylko zrezygnowała z tegorocznego wyścigu w Soczi, jak i umowy na kolejne lata, stąd inwestycję w Sankt Petersburgu należy traktować jako pieniądze wyrzucone w błoto. Tymczasem mowa o niemałej kwocie, bo renowacja toru Igora Drive pochłonęła co najmniej 11 mld rubli (ok. 200 mln dolarów).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2012 zmieniła wygląd. Nie poznasz jej!

Odwołanie GP Rosji nie przeszkodziło Rosjanom, by w środę z wielką pompą dokonać otwarcia obiektu i zaprezentowania nitki wyścigowej, z której miała korzystać Formuła 1. Konfiguracja toru liczy 5183 metry. Względem poprzedniej wersji postanowiono wydłużyć tor za zakrętem numer dwanaście, dodając bardzo ciekawą sekcję z wzniesieniami. Wydłużono też prostą startową do 1100 metrów, co powinno ułatwić wyprzedzanie.

Rosjanie poinformowali w środę, że obecne bolidy F1 na torze w Sankt Petersburgu powinny rozpędzać się do ok. 325 km/h. Tyle że wszystko wskazuje na to, że prędko nie zobaczymy tam najlepszych kierowców na świecie, o co przedstawiciele Rosyjskiej Federacji Samochodowej mają pretensje do... Zachodu.

- Tor jest znakomity. Wielofunkcyjny, ciekawy w wielu aspektach. Sytuacja jest jednak taka, że mamy pewne trudności. Zostaliśmy odcięci od międzynarodowych zawodów. To niehonorowe i haniebne ze strony FIA. Federacja naruszyła kartę olimpijską, zaczęła mieszać politykę ze sportem. Jesteśmy zmuszeni na razie odłożyć na półkę to wszystko, co tutaj zaplanowaliśmy - powiedział Siergiej Iwanow, doradca prezesa rosyjskiej federacji (RAF), cytowany przez "Championat".

- Formuła 1 wzmocniłaby rosyjski sport motorowy, ale on nie umrze. Zauważyłem, że gdy dochodzi do jakichś trudności, to później zawsze dochodzi do wielkiego przełomu. Dlatego jestem spokojny o Igora Drive - dodał Iwanow.

Aleksiej Titow, dyrektor generalny firmy Rosgonki - promotora GP Rosji, podczas środowego otwarcia zdradził, że celem Rosjan było goszczenie na Igora Drive również wyścigów motocyklowych MotoGP, wyścigów długodystansowych WEC, a także jednej z rund rajdowych mistrzostw świata WRC. Najlepsi rajdowcy mieliby rozgrywać jeden z oesów na terenie toru, a resztę w pobliżu Sankt Petersburga.

- Gdy tylko sytuacja nam pozwoli, to wznowimy rozmowy w tej sprawie. Wykonaliśmy dużo pracy i chcemy, aby najważniejsze imprezy wróciły do Rosji - powiedział Titow.

Problem Rosjan polega na tym, że dopóki prowadzą oni działania wojenne w Ukrainie, dopóty trudno będzie im o imprezy międzynarodowe. Światowa federacja samochodowa (FIA) i motocyklowa (FIM) zrezygnowały do odwołania z imprez rangi mistrzowskiej na terenie Rosji.

Czytaj także:
Gwiazda Ferrari okradziona. Policja namierzyła sprawców
Francuzi chcą stworzyć nową potęgę w F1. Zaczęli działać