Na ostatnich okrążeniach GP Francji kibice Formuły 1 oglądali świetny pojedynek Sergio Pereza i George'a Russella. W ich walkę wmieszali się sędziowie, którzy ogłosili wirtualną neutralizację, po tym jak w końcówce wyścigu zepsuł się bolid Guanyu Zhou. Po wznowieniu rywalizacji Russell z łatwością ograł Pereza, ale jak się okazało, wpłynął na to błędny komunikat wysłany przez dyrekcję wyścigową F1.
Zgodnie z przepisami, zielona flaga powinna pojawić się po 10-15 sekundach od momentu dostarczenia kierowcom komunikatu o zakończeniu neutralizacji. W tym przypadku minęła jednak niemal minuta.
- To, co się wydarzyło, było mocno niefortunne. Dostałem wiadomość, że wirtualna neutralizacja skończy się w dziewiątym zakręcie. Szykowałem się na to, a nic się nie wydarzyło. Potem otrzymałem komunikat, że wrócimy do ścigania w dwunastym zakręcie. Wtedy było już za późno - powiedział Perez, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2012 zmieniła wygląd. Nie poznasz jej!
- Wygląda na to, że Russell miał inne informacje i był w stanie lepiej przygotować się na restart wyścigu. Szkoda, że wirtualny samochód bezpieczeństwa wpłynął na wyniki GP Francji. Nie tak powinno być. Wysłany do mnie komunikat był całkowicie błędny - dodał kierowca Red Bull Racing.
Zdaniem Christiana Hornera, jego kierowca miał tempo, by w końcówce wyścigu obronić się przed atakami Russella. Dlatego szef Red Bulla zamierza interweniować u FIA, by ustalić, do wydarzyło się przy okazji wirtualnej neutralizacji.
- Sergio zmagał się w ten weekend z zużyciem opon. Frustrujące jest jednak to, że miał problem z komunikatem dyrekcji wyścigowej w samej końcówce. Nie mogli wyłączyć tego systemu, więc go zrestartowali. Sergio dostawał kolejne komunikaty, z jaką prędkością ma jechać i pilnował tego - powiedział Horner.
- Za to George przyspieszył wcześniej albo był na granicy dozwolonego czasu. Może też miał inne informacje niż Sergio, nie wiem. Musimy to sprawdzić. Szkoda, bo mogliśmy wywalczyć podwójne podium - dodał szef Red Bulla.
Czytaj także:
"To nie ma sensu". Charles Leclerc wściekły
Ferrari tłumaczy wypadek Charlesa Leclerca. Zespół nie ma wątpliwości