Kierowca z ludzką twarzą. Vettel nie był wybitny, ale zapisał się w historii F1

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Cztery tytuły mistrzowskie i 53 wygrane wyścigi sprawiają, że Sebastian Vettel zapisał się w historii F1. Wielu ekspertów pomija jednak Niemca, gdy należy wymienić kierowców wszech czasów. To najlepiej podsumowuje dorobek Vettela w Formule 1.

Sebastian Vettel po piętnastu latach żegna Formułę 1. W czwartek Niemiec oficjalnie ogłosił swoją decyzję światu i nie zaskoczył padoku. Od kilkunastu miesięcy Vettel coraz więcej uwagi poświęcał ochronie środowiska i walce ze zmianami klimatu, aniżeli rywalizacji w królowej motorsportu. Zapewne wpływał na to fakt, że Aston Martin nie przygotował mu konkurencyjnego bolidu.

Vettel zapisał się w historii tego sportu. Pozostawi po sobie liczby, o których pobiciu marzyć będzie wielu kierowców, a mimo to spora część ekspertów nie wymienia 35-latka wśród najlepszych zawodników wszech czasów. To w głównej mierze "zasługa" dominacji Red Bull Racing w latach 2010-2013. "Czerwone byki" posiadały taką przewagę nad konkurencją, że inni kierowcy nie mieli szans na nawiązanie walki z Vettelem.

Kierowca z ludzką twarzą

Nawet jeśli Sebastian Vettel nie zasłużył na to, by stawiać go w jednym rzędzie obok Juan Manuela Fangio, Ayrtona Senny czy Nikiego Laudy, to trudno nie docenić jego wpływu na obecną F1. Chociażby ze względu na jego ostatnie aktywności ws. zmian klimatycznych. Niemiec stał się częścią bardziej ludzkiej twarzy F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

Gdy w roku 2013 pobił rekord Nigela Mansella pod względem zdobytych pole position, był zachwycony, gdy F1 przekazała mu nagranie z gratulacjami od bohatera z czasów dzieciństwa. Vettel, jeszcze jako mały chłopiec, błagał rodziców, by przy okazji wizyty w Londynie zabrali go do muzeum figur wojskowych Madame Tussaud. Wiedział bowiem, że znajduje się tam figura byłego mistrza F1.

- Czy teraz powinni tam zrobić Vettela z wosku? Nie sądzę. Mają tam już jednego Niemca i nie jest zbyt popularny - mówił nawiązując do figury Adolfa Hitlera.

Już tamta wypowiedź była dowodem na to, że Vettel jest kimś więcej niż kierowcą F1. Od początku Niemiec dał się poznać jako człowiek niezwykle inteligentny, który ma życie również poza wyścigami. O ludzkiej twarzy przypominało też zachowanie Vettela w chwilach porażki.

Sebastian Vettel nie odniósł sukcesu w Ferrari
Sebastian Vettel nie odniósł sukcesu w Ferrari

Do historii F1 przejdą obrazki z GP Kanady w sezonie 2019, gdy jako kierowca Ferrari nie zgadzał się z karą, która pozbawiła go wygranej. W parku zamkniętym przesunął wówczas znacznik z numerem pierwszym i postawił obok swojego samochodu, natomiast obok maszyny Lewisa Hamiltona postawił tablicę z numerem drugim.

- Powiedz Charliemu, żeby się odp***ł - rzucił przez radio w GP Meksyku, gdy nie zgadzał się z decyzją ówczesnego dyrektora wyścigowego, choć tak naprawdę darzył Charliego Whitinga ogromnym szacunkiem. W tamtej chwili, pod wpływem presji i emocji, stracił na moment kontrolę nad sobą.

Z biednej rodziny do F1

Vettel jest przykładem kierowcy, których coraz mniej w F1. Nie miał ojca-milionera, który sfinansowałby mu starty w kolejnych seriach. Jego rodzina żyła skromnie, ojciec zarabiał jako dekarz. Niemiec wykazywał się jednak w seriach juniorskich, a przełomem były dobre występy w Formula BMW. Tam dostrzegło go otoczenie Red Bulla.

- Pamiętam, jak po wyścigu przeglądał bolid i rozmawiał z właścicielem zespołu. Mówił mu, co trzeba zmienić i pytał, co jeszcze można zrobić. W debiucie zajął drugie miejsce, a już myślał o poprawkach. To zrobiło na mnie wrażenie - wspominał w "The Race" Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.

Początkowo Vettel krążył pomiędzy BMW a Red Bullem. Fatalny wypadek Roberta Kubicy w GP Kanady i późniejsza przymusowa pauza w GP USA sprawiły, że niemiecki kierowca dostał szansę debiutu w F1 w barwach BMW Sauber. Być może fakt, że Niemcy widzieli przyszłość w Kubicy sprawił, że Vettel wolał postawić na Red Bulla.

Ostatecznie BMW pozwoliło odejść młodemu kierowcy, który trafił do Toro Rosso w drugiej części sezonu 2007, by rok później wygrać GP Włoch na deszczowej Monzie. Dla malutkiej ekipy był to olbrzymi sukces. To też pokazało, że Vettel jest gotów, by trafić do głównej ekipy "czerwonych byków". Reszta jest wspaniałą historią zwieńczoną czterema mistrzostwami świata.

Praca zastępuje talent

Jedno z popularnych haseł głosi, że ciężka praca zastępuje talent, gdy talent nie jest na odpowiednim poziomie i nie wystarcza, by odnosić sukcesy. Tak było z Vettelem. Zaraz po transferze do Red Bulla przesiadywał godziny w fabryce w Milton Keynes. Często podróżował samochodem z Niemiec, chciał poznać jak największą liczbę pracowników i spędzał z nimi godziny na rozmowach.

Sukcesy go nie zmieniły. Po latach, gdy w sezonie 2021 trafił do Aston Martina, wziął sobie do serca to, że ma wprowadzić brytyjską ekipę na szczyt. - To była jak noc i dzień, jeśli porównamy go do innych kierowców. Jego sposób doprowadził do trwałych zmian w niektórych procesach w fabryce - zdradził Andrew Green, dyrektor techniczny Aston Martina.

Krytycy Sebastiana Vettela wypominają mu, że w czasach dominacji Red Bulla każdy kierowca zgarnąłby tytuł w tym samochodzie. Warto jednak pamiętać, że w tamtym okresie "czerwone byki" miały drugiego kierowcę w osobie Marka Webbera, a Australijczyk nigdy nie rzucił poważnego wyzwania młodszemu koledze. - Gdy trzeba było, Vettel był chroniony przez zespół - narzekał po latach Webber, zdaniem którego Niemiec był faworyzowany przez Red Bulla.

Największa porażka w karierze Vettela

Dominacja Red Bulla w F1 skończyła się wraz z erą hybrydową w roku 2014. To też skłoniło Niemca do zmiany otoczenia. Wybrał sobie za cel wskrzeszenie Ferrari. Decyzja miała charakter symboliczny, bo Vettel dorastał oglądając triumfy Michaela Schumachera w czerwonym bolidzie. Marzył, by nawiązać do osiągnięć swojego idola i choć raz wywalczyć tytuł dla stajni z Maranello. To mu się nigdy nie udało.

Pech Sebastiana Vettela polegał na tym, że trafił do Ferrari w złym momencie. Włosi pokpili sprawę nowego silnika hybrydowego, a równocześnie Mercedes stworzył niesamowicie wydajną jednostkę, co zapoczątkowało dominację Lewisa Hamiltona.

W sezonach 2017-2018 był jednak moment, gdy Ferrari dysponowało maszyną niemal równą osiągom Mercedesa. Wtedy różnicę mógł zrobić kierowca. W pojedynku na umiejętności Hamilton był górą. Kluczowym momentem dla kariery Vettela był najprawdopodobniej wyścig o GP Niemiec na Hockenheim, gdzie wypadł on z toru, gdy znajdował się na prowadzeniu. Mógł zbudować pokaźną przewagę nad Hamiltonem w klasyfikacji F1, zamiast tego poniósł dotkliwą klęskę.

Vettel zapracował na miano jednej z legend F1
Vettel zapracował na miano jednej z legend F1

Ferrari nigdy też nie otoczyło Vettela takim wsparciem, jak zrobił to Red Bull. Maurizio Arrivabene, gdy kierował ekipą z Maranello, potrafił nawet publicznie krytykować kierowcę. Radził mu, by skoncentrował się na prowadzeniu bolidu, a nie kierowaniu ekipą. Arrivabene nie rozumiał, że Vettel jest kierowcą z dość kruchą psychiką. Gdy nie czuł pewności siebie, przekładało się to na postawę na torze.

Pierwszym rokiem do końca kariery Vettela było zatrudnienie przez Ferrari w 2019 roku Charlesa Leclerca. Młody Monakijczyk, określany mianem wielkiego talentu, potrzebował ledwie kilku wyścigów, by sprowadzić czterokrotnego mistrza świata do miana kierowcy numer dwa. Doszło nawet do tego, że włoski zespół w ogóle nie przedstawił Niemcowi propozycji przedłużenia kontraktu. W efekcie Vettel myślał o porzuceniu F1 już w sezonie 2020. Ostatecznie dał się jeszcze skusić Aston Martinowi, ale tu też sukcesu nie osiągnął.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Ferrari uderza w Mercedesa. "My znosiliśmy porażki z godnością"
Kto za Vettela w F1? Na pewno nie Kubica

Źródło artykułu: