Red Bull nie wypuści kierowcy. Transfer wykluczony
Alpine poszukuje kierowcy, który zająłby miejsce Fernando Alonso w sezonie 2023. Z francuskim zespołem zaczęto łączyć Pierre'a Gasly'ego. Red Bull zapowiedział jednak, że nie pozwoli 26-latkowi na przedwczesne odejście z rodziny "czerwonych byków".
Alpine i McLaren najprawdopodobniej stoczą bój prawny o Piastriego, ale równocześnie Francuzi myślą o opcjach rezerwowych. W padoku Formuły 1 pojawiły się sugestie, że idealnym kandydatem dla zespołu z Enstone byłby Pierre Gasly. Gdyby zdecydowano się na transfer 26-latka, Alpine dysponowałoby w 100 proc. francuskim składem. Ważny kontrakt do końca 2024 roku posiada bowiem Esteban Ocon.
Problem polega na tym, że Gasly jest związany kontraktem z Red Bull Racing do końca przyszłego roku. Na tej podstawie kierowca został oddelegowany do jazdy w siostrzanym zespole "czerwonych byków" - Alpha Tauri.
ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę- W kontrakcie Pierre'a nie ma klauzuli wyjścia. Nie było jej przed przerwą wakacyjną i nie będzie jej po zakończeniu wakacji - odpowiedział w Sport1 Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
- Nie ma sensu, aby Red Bull wypuszczał Pierre'a ze swoich rąk. Jeśli Red Bull go straci, to nie ma innego kierowcy, który mógłby wejść w jego buty. Tylko Gasly jest w stanie robić to, co robi - dodał Franz Tost, szef Alpha Tauri.
Red Bull najprawdopodobniej straci Gasly'ego, ale po sezonie 2023. Francuz nie ma szans na awans do głównego zespołu, w którym kontrakty posiadają Max Verstappen (2028) oraz Sergio Perez (2024). W tej sytuacji 26-latek będzie szukał szczęścia w innym topowym zespole F1.
- Pierre to bardzo utalentowany kierowca. On do wszystkiego podchodzi ze starannością, wszystko analizuje i potrafi być mocno skoncentrowany. Mając odpowiedni bolid w ręku, może być na czele stawki F1. Naszym zadaniem jest, aby mu taki zapewnić - dodał Tost.
Czytaj także:
Kierowca może się odegrać na ekipie F1. Wszystko przez jeden zapis w kontrakcie
Lewis Hamilton przyznał się do kłamstwa. Brytyjczyk na celowniku sędziów?