Przed rokiem Lewis Hamilton podpisał dwuletni kontrakt z Mercedesem. Po tym jak niemiecki zespół nie najlepiej rozpoczął nowy sezon Formuły 1, nie brakowało opinii, że 37-latek zakończy przygodę z F1 wraz z upływem ważności obecnej umowy. Jednak w najnowszej rozmowie z "Vanity Fair" siedmiokrotny mistrz świata jednoznacznie zasugerował, że ani myśli żegnać się z królową motorsportu.
- To przypomnienie, że jestem na etapie kariery, kiedy kierowcy, z którymi tak długo rywalizowałem i ścigałem się, będą odchodzić z F1. Zanim się zorientujesz, za chwilę nie będzie tu Alonso. A potem, kto będzie następny? - powiedział kierowca Mercedesa, nawiązując do decyzji Sebastiana Vettela o zakończeniu kariery.
- Tymczasem ja myślę o tym, jak poprawić bolid. Zastanawiam się, jakie kroki muszę podjąć, aby Mercedes ponownie wygrywał wyścigi, jaką drogę musimy obrać w celu zdobycia kolejnego tytułu - dodał Hamilton.
ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę
37-latek zdradził też, że walka z rasizmem napędza go do pozostania w F1. Poprzez wyścigi Hamilton zamierza bowiem wspierać czarnoskórych. - Myślę o tym, co musimy zrobić, abyśmy wszyscy zjednoczyli się w tym sporcie i zaczęli działać m.in. w kwestii różnorodności. Zostało mi trochę paliwa w baku, by walczyć o to, bo czuję, że nadal mam dużo do zrobienia - oświadczył Brytyjczyk.
- Moja misja trwa. Nadal kocham ściganie, wciąż widzę tutaj wyzywania. Dlatego nie czuję, abym musiał rezygnować z F1 w najbliższym czasie. Jeśli nagle powiem "stop", to nadal będę miał paliwo w baku. Nie sądzę, abym odchodził z tego sportu całkowicie wypalony - dodał Hamilton.
Reprezentant Mercedesa będzie dążył do przedłużenia kontraktu z Mercedesem, bo jego celem jest zostanie najbardziej utytułowanym kierowcą w historii F1. Obecnie Brytyjczyk ma na swoim koncie siedem tytułów mistrza świata. Taką samą liczbą może się pochwalić Michael Schumacher.
Czytaj także:
Kierowca może się odegrać na ekipie F1. Wszystko przez jeden zapis w kontrakcie
Lewis Hamilton przyznał się do kłamstwa. Brytyjczyk na celowniku sędziów?