W wywiadzie udzielonym "Bildowi" Stefano Domenicali odrzucił sugestie, jakoby Formuła 1 kierowała się jedynie chęcią osiągnięcia zysku. Na potwierdzenie swych słów Włoch zdradził, że F1 nigdy więcej nie pojawi się w Rosji, co ma związek z trwającą wojną w Ukrainie. Dotychczas Rosjanie za prawa do organizacji wyścigu płacili ok. 50-55 mln dolarów rocznie, co tworzy pewną wyrwę w budżecie F1.
Rosyjska propaganda nie wierzy F1
Słowa Domenicalego szybko dotarły do Moskwy, gdzie wywołały oburzenie. - Za Ecclestone'a nigdy by do czegoś takiego nie doszło. To jedyny świetny człowiek w świecie F1 - powiedział gazecie "Championat" Nikołaj Wetrow, rosyjski menedżer i pierwszy trener Siergieja Sirotkina, który w roku 2018 ścigał się w Williamsie.
Zdaniem Wetrowa, właściciele F1 w niedalekiej przyszłości będą prosić o możliwość organizacji GP Rosji. Nie wyklucza on, że dojdzie do tego nawet w przyszłym roku. - Amerykanie i tak do nas przyjdą i będą prosić. Teraz tylko tak mówią, ale powinniśmy poczekać do wiosny. Nawet nie wiadomo, kto za jakiś czas będzie właścicielem Formuły 1 - dodał rosyjski menedżer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za widoki! Polka zaszalała w USA
- Nie można wywrócić świata do góry nogami, nie tylko w Europie i USA. Bez Rosji świat nie będzie istniał - podsumował były trener Sirotkina.
Zapowiedzi szefa F1 nie zrobiły też wrażenia na Borisie Schulmeisterze, byłym rosyjskim kierowcy. - Formuła 1 i różne inne aktywności wrócą do Rosji. Mamy ciężkie czasy, ale przejdziemy przez nie. W tej chwili względem Rosji panuje kultura negowania wszystkiego, co związane z naszym krajem. Ten nonsens się jednak kiedyś skończy, wszystko będzie dobrze - powiedział Schulmeister.
Formuła 1 nie zatęskni za Rosją
Słowa Rosjan brzmią kuriozalnie z kilku powodów - to reżim Władimira Putina "wywrócił świat do góry nogami", gdy 24 lutego bezprawnie zaatakował Ukrainę i wywołał wojnę, która kosztowała życie kilkanaście tysięcy osób.
Warto też pamiętać, że Formuła 1 może organizować maksymalnie 24 wyścigi w sezonie, bo tak stanowi Porozumienie Concorde, które reguluje zasady współpracy królowej motorsportu z zespołami. Tymczasem zainteresowanie F1 w innych krajach, takich jak USA, Katar czy Arabia Saudyjska, powoduje, że sezon 2023 ma się składać właśnie z 24 rund. Dlatego nic nie wskazuje na to, aby dyscyplina miała zatęsknić za Rosją.
Formuła 1 bardzo szybko zareagowała na wojnę w Ukrainie, bo ledwie kilkadziesiąt godzin po wszczęciu działań przez Rosję poinformowała o odwołaniu tegorocznego wyścigu w Soczi. Następnie wypowiedziano wieloletnią umowę ws. organizacji GP Rosji. F1 zablokowała też Rosjanom możliwość wchodzenia na swój oficjalny serwis internetowy, uniemożliwiła nabywanie usługi streamingowej F1 TV i wypowiedziała kontrakt na transmisje telewizyjne w Match TV.
GP Rosji widniało w kalendarzu F1 od roku 2014, po tym jak umowę z tamtejszymi promotorami podpisał Bernie Ecclestone. Zawody w Soczi współfinansowały państwowe firmy, które w sporej części zostały objęte sankcjami po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Mowa o takich przedsiębiorstwach jak bank VTB, Gazprom czy Lukoil.
Od sezonu 2023 wyścig w Rosji miał przenieść się na nowoczesny tor Igora Drive w Sankt Petersburgu, którego budowa pochłonęła kilkaset milionów dolarów. W obecnej sytuacji Rosjanie będą mogli organizować tam jedynie krajowe zawody.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
F1 jasno ws. Rosji. "Żadnych negocjacji"
Zapadła decyzja ws. Fernando Alonso. Zemsty nie będzie