Hamilton nazwany "idiotą". Jest riposta Brytyjczyka

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

- Co za idiota! - krzyczał Fernando Alonso pod adresem Lewisa Hamiltona podczas GP Belgii, po tym jak Brytyjczyk doprowadził do kontaktu obu kierowców na pierwszym okrążeniu. Hamilton nie pozostał dłużny na słowa Hiszpana.

Na pierwszym okrążeniu GP Belgii doszło do starcia Lewisa Hamiltona z Fernando Alonso. Kierowca Mercedesa czuł, że jest szybszy od Hiszpana i próbował go wyprzedzić po zewnętrznej w zakręcie Les Combes. Manewr się nie udał, bo Hamilton źle obliczył odległość od bolidu Alonso i doprowadził do kontaktu, w następstwie którego sam wyeliminował się z wyścigu.

- Co za idiota! - krzyczał Alonso przez radio, krytykując Hamiltona za brak umiejętności jazdy w tłoku i błąd podczas wyprzedzania. Po wyścigu siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 zgodził się z tym, że ponosi winę za incydent. Nie pozostał też obojętny na słowa rywala z Alpine.

- To była moja wina. To był niefortunny incydent, ale wiesz, takie są wyścigi. Dałem z siebie wszystko i próbowałem wyprzedzić Fernando po zewnętrznej. Nie zostawiłem tam wystarczająco dużo miejsca i zapłaciłem za to wysoką cenę. To jednak nie było zamierzone - powiedział Hamilton przed kamerami Sky Sports.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

- Nie mam odpowiedzi na to, co powiedział Alonso. Wiem, jak człowiek czuje się w ferworze walki. Miło jednak wiedzieć, jaką ma opinie na mój temat i jakie żywi uczucia. Lepiej, aby on powiedział, jak się czuje po takich słowach. Tak jak już stwierdziłem, biorę winę za ten wypadek na siebie. Tak postępują dorośli - dodał kierowca Mercedesa.

Hamilton stwierdził, że skoro Alonso nazwał go "idiotą", to nie zamierza rozmawiać z byłym zespołowym parterem, a tym bardziej przepraszać go w rozmowie z cztery oczy.

Alonso i Hamilton byli partnerami zespołowymi w McLarenie w roku 2007, gdy Brytyjczyk debiutował w F1. Wówczas zespół z Woking miał faworyzować młodego kierowcę, co prowadziło Hiszpana do frustracji. Ich relacje stały się fatalne i doprowadziły do tego, że Alonso przedwcześnie zerwał kontrakt z McLarenem i odszedł z ekipy po ledwie jednym sezonie.

Po latach relacje kierowców z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii unormowały się. Alonso zaczął wypowiadać się z szacunkiem o Hamiltonie, podobnie było w drugą stronę. Incydent z GP Belgii pokazał jednak, że obaj kierowcy pamiętają, co działo się w sezonie 2007.

Czytaj także:
Ferrari musi poszukać odpowiedzi. Gigantyczna przewaga Red Bulla
Ekipę F1 zalała fala hejtu. "Niektórzy posuwają się za daleko"

Komentarze (4)
avatar
vulfgaar
29.08.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Hamilton bierze odpowiedzialność za kolizję. Hehe, do nastepnego razu... Alonso ma w swojej gorącej ocenie naprawdę duzo racji. 
avatar
X_man
28.08.2022
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Lepiej niż Fernando bym tego nie ujął. :) 10/10 
avatar
GHOST83
28.08.2022
Zgłoś do moderacji
1
5
Odpowiedz
Ogólnie incydent wyścigowy Lewis trochę za szybko chciał zamknąć drzwi Alonso,wziął to na klatę i tyle w temacie na Moje 
avatar
DragonEnterQt
28.08.2022
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
No właśnie hamsterku, takie są wyścigi. To dlaczego płakałeś po Abu Dhabi i do tej pory płaczesz? Przecież to też był wyścig :) Prawda kole w oczy, bo Alonso powiedział prawdę? :)