Rosyjski kierowca pozwał zespół F1. Sąd podjął decyzję

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin

Szwajcarski sąd przyjął pozew Nikity Mazepina przeciwko Haasowi. Kierowca, który stracił miejsce w F1 po wszczęciu wojny w Ukrainie, domaga się wypłaty pensji za sezon 2022.

W tym artykule dowiesz się o:

Na początku marca, kilka dni po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, Haas rozwiązał umowę z Nikitą Mazepinem. Amerykański zespół Formuły 1 nie chciał być kojarzony z rosyjskim kapitałem i rodziną oligarchy, która od lat wspiera Władimira Putina. Jednak Mazepinowie nie zgodzili się z decyzją ekipy, nazywając ją bezprawną.

23-latek z Moskwy od początku zapowiadał, że nie pozostawi tak sprawy, zaś firma należąca do jego ojca zaczęła się domagać zwrotu pieniędzy, jakie zdążyła przekazać Haasowi w ramach sponsoringu tytularnego w sezonie 2022. O ile nie wiadomo, czy Dmitrij Mazepin ostatecznie wytoczył proces sądowy zespołowi F1, o tyle zrobił to jego syn.

Nikita Mazepin twierdzi, że powinien był otrzymać pensję za sezon 2022, bo wykonał dla Haasa część zadań - pracował na początku roku w symulatorze, brał udział w przedsezonowych testach F1, a to zespół postanowił zakończyć współpracę z własnej woli. Pozew trafił do szwajcarskiego sądu, gdzie został przyjęty, co daje oficjalny początek całej sprawie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu

- Złożyliśmy pozew i co ważne, został on przyjęty. W tej chwili Haas ma 30 dni na skierowanie do sądu odpowiedzi na zarzuty. W niedalekiej przyszłości dowiemy się, w jakim terminie odbędą się przesłuchania i gdzie dokładnie będą one miały miejsce - powiedział Mazepin agencji TASS.

Z padoku F1 docierają nieoficjalne wieści, że Haas nigdy nie uchylał się od wypłaty części pensji Mazepinowi za pracę wykonaną na początku 2022 roku. Problem polega na tym, że rodzina oligarchy została objęta sankcjami Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W efekcie zespół nie ma możliwości przelania środków na rosyjskie konta, bo groziłyby mu za to konsekwencje karne w USA.

Z tego samego powodu Formuła 1 nie zwróciła dotąd Rosjanom zaliczki, jaką zdążyli oni wpłacić na poczet organizacji tegorocznego wyścigu w Soczi. Od kilku miesięcy firma Rosgonki, promotor GP Rosji, domaga się zwrotu kilku milionów dolarów.

Czytaj także:
Kierowca potwierdza rozmowy z zespołem. Co z jego transferem?
Powrót Rosjanina do F1? "Nie widzę żadnych przeszkód"