Kilka miesięcy temu Max Verstappen podpisał nowy kontrakt z Red Bull Racing, który obowiązuje aż do końca sezonu 2028 i gwarantuje przy tym Holendrowi rekordową pensję w Formule 1, przekraczającą ponad 40 mln dolarów. Jednak w umowie Verstappena znajduje się tzw. klauzula wydajności, która pozwala na wcześniejsze zerwanie współpracy w razie kiepskich wyników "czerwonych byków" w F1.
Chociaż przyszłość 24-latka wydaje się dobrze zabezpieczona, to z informacji włoskiego serwisu automoto.it wynika, że ojciec aktualnego mistrza świata miał skontaktować się z Ferrari. Jos Verstappen chciał dowiedzieć się, czy zespół z Maranello byłby skłonny rozważyć transfer Holendra w nieco dalszej perspektywie.
Włoskie źródło twierdzi, że Jos Verstappen ma mieć obawy o przyszłość Red Bulla w związku z fiaskiem rozmów z Porsche. Jego syn podpisywał nową umowę z przekonaniem, że niemiecki gigant w roku 2026 dołączy do F1 jako partner silnikowy "czerwonych byków". Rozmowy w tej sprawie upadły jednak na ostatniej prostej i już wiadomo, że firma ze Stuttgartu nie będzie produkować jednostek napędowych dla Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
Kontrakt Verstappena z Red Bullem ma być na tyle dobrze zabezpieczony, że transferu do Ferrari nie należałoby się spodziewać wcześniej niż w roku 2024 albo 2025 - twierdzi automoto.it.
Doniesienia włoskich mediów są o tyle ciekawe, że wcześniej w jednym z wywiadów aktualny mistrz świata F1 nie wykluczał zakończenia kariery w barwach Red Bulla. - Mogę tu zostać nawet przez 10 lat - mówił Verstappen po zdobyciu pierwszego tytułu mistrzowskiego w sezonie 2021.
Obecnie kierowcami Ferrari są Charles Leclerc i Carlos Sainz. Umowa tego pierwszego wygasa z końcem sezonu 2025, natomiast Hiszpan niedawno podpisał dokument wiążący go ze stajnią z Maranello do końca 2024 roku.
Natomiast w roku 2026 królowa motorsportu wkroczy w nową erę. Wówczas zobaczymy w bolidach zmodyfikowane jednostki napędowe, które w większym stopniu wykorzystywać będą silniki elektryczne. Będą też w 100 proc. oparte na paliwach syntetycznych, które nie emitują dwutlenku węgla. W obliczu fiasku rozmów z Porsche, Red Bull zapowiedział stworzenie takiego silnika na własną rękę, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.
Czytaj także:
Kierowca potwierdza rozmowy z zespołem. Co z jego transferem?
Powrót Rosjanina do F1? "Nie widzę żadnych przeszkód"