Podczas gdy w Formule 1 rozgrywane jest GP Singapuru, w padoku dużo więcej mówi się o możliwym złamaniu przepisów przez Red Bull Racing, aniżeli o wydarzeniach na torze Marina Bay. "Czerwone byki" miały wydać w minionym sezonie od 5 do 10 mln dolarów więcej, niż zezwala na to limit finansowy (145 mln dolarów). Wyciągnięcia konsekwencji względem Red Bulla domaga się teraz większość rywali.
W F1 padają różne oskarżenia pod adresem Red Bulla - pojawiają się głosy o konieczności wykluczenia zespołu z mistrzostw, odebrania punktów w klasyfikacji konstruktorów czy ograniczenia limitu wydatków na sezon 2023. Brytyjczycy chcieliby nawet, aby Max Verstappen został pozbawiony tytułu mistrzowskiego z roku 2021.
Dyskusji na temat możliwego złamania przepisów dość ma Christian Horner. Szef Red Bulla w sobotę podkreślił, że FIA ciągle nie udowodniła jego ekipie przekroczenia limitu wydatków, więc wszelkie wypowiedzi rywali są próbą oczerniania "czerwonych byków". Dlatego Horner nie wykluczył nawet podjęcia kroków prawnych względem konkurencji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
- Jeśli nie dojdzie do wycofania się z tych słów, potraktujemy te oskarżenia bardzo poważnie i przyjrzymy się dostępnym nam możliwościom. Absolutnie niedopuszczalne jest wygłaszanie tego typu komentarzy, bo jest to zniesławienie zespołu, marek obecnych w F1, a nawet samej Formuły 1 - powiedział Horner, cytowany przez motorsport.com.
Brytyjczyk podkreślił, że jest zdumiony tym, że rywale wiedzą o przekroczeniu przepisów przez Red Bulla, podczas gdy jego ekipa nie posiada takiej wiedzy. - Przecież to kwestia prywatna, pomiędzy zespołem a FIA. Więc skąd, do jasnej cholery, jakikolwiek team ma wiedzę na temat naszego audytu? Skąd, do licha, ktokolwiek inny wie, czy złamaliśmy przepisy? - pytał szef Red Bulla, używając przy tym mocnych słów.
- Nawet nie wiem, czy złamaliśmy przepisy. Dopiero w przyszłym tygodniu będziemy mieli jasność, bo wtedy FIA ma przedstawić wyniki audytów - dodał.
Horner oskarżył rywali o "brudną grę" w sytuacji, gdy Verstappen podczas GP Singapuru może sobie zapewnić drugi tytuł mistrzowski w karierze. - Czy to zbieg okoliczności, że akurat gdy Max ma pierwszą szansę na obronę mistrzostwa, to nagle mówimy o limitach wydatków, a nie jego fenomenalnych występach? To podstępna taktyka, którą inni próbują zakryć brak wydajności swoich bolidów - ocenił szef Red Bulla.
Red Bull nieustannie twierdzi, bazując na swoich fakturach, że nie przekroczył limitu wydatków w sezonie 2021. Problem w tym, że FIA i jej audytorzy mają prawo zakwestionowania niektórych kosztów i ocenić je w inny sposób. Jako że regulamin finansowy i ograniczenie wydatków weszły w życie po raz pierwszy w zeszłym roku, Formuła 1 wcześniej nie mierzyła się z tego typu problemem.
Czytaj także:
Mercedes oczekuje zdecydowanej reakcji ws. Red Bulla. Będzie kara?
Ferrari i Mercedes są wściekłe. Czy Verstappen może stracić tytuł?!