Agresywne przejmowanie pracowników w F1. Prawda wychodzi na jaw

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen podczas pit-stopu
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen podczas pit-stopu

Red Bull i Aston Martin oskarżane są o złamanie limitu wydatków F1 w sezonie 2021. Nie dziwi to McLarena. Zespół z Woking wskutek nowej regulacji musiał zwolnić część personelu, podczas gdy rywale dokonywali "agresywnego" przejęcia pracowników.

W tym artykule dowiesz się o:

W środę FIA ma przedstawić wyniki audytów zespołów Formuły 1. Wcześniejszy wyciek informacji sprawił, że padok oczekuje komunikatu dotyczącego przede wszystkim Red Bull Racing i Aston Martina. Obie ekipy miały przekroczyć pułap, który w sezonie 2021 w wynosił 145 mln dolarów. Przewinienie miało być rażące zwłaszcza w przypadku "czerwonych byków".

Sprawa budzi kontrowersje, bo dodatkowe miliony mogły pomóc Maxowi Verstappenowi w zdobyciu tytułu mistrzowskiego. Nic nie wskazuje jednak na to, aby Holender miał zostać pozbawiony mistrzostwa. Bardziej prawdopodobna jest kara finansowa dla Red Bulla i ograniczenie czasu spędzonego w tunelu aerodynamicznym w sezonie 2023.

- Na razie nie mamy żadnych faktów ani dowodów na to, że faktycznie doszło do złamania przepisów, więc chciałbym tę sprawę skomentować dość ogólnie - powiedział racefans.net Andreas Seidl, szef McLarena.

Niemiec nie ma wątpliwości, że przekroczenie limitu wydatków o niewielką kwotę przekłada się na osiągi na torze. Dlatego liczy na rzetelne wyjaśnienie sprawy przez FIA. Podkreślił też, że przed sezonem 2021 budżet McLarena był wyższy niż wprowadzony pułap finansowy. Dlatego ograniczenie kosztów zmusiło jego ekipę do zwolnienia części pracowników.

- Dla nas wprowadzenie limitu kosztów oznaczało decyzje, które wpłynęły na naszych pracowników. Musieliśmy zwolnić część personelu, innych o zgodę na obniżkę płac czy też zamrożenie premii - dodał Seidl.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Szef McLarena zdradził, że w padoku F1 nie jest tajemnicą, że w ostatnich miesiącach dwa zespoły dokonywały "agresywnego przejmowania pracowników", oferując inżynierom i mechanikom znacznie wyższe stawki. Chociaż Seidl nie wymienił nazwy Red Bulla i Aston Martina, to nikt nie ma wątpliwości, że miał na myśli te dwie ekipy.

- Podczas gdy my zwalnialiśmy ludzi, dwa zespoły prowadziły proces agresywnego przejmowania pracowników. Oferowano im niewiarygodne sumy pieniędzy, czasem też niewyobrażalne pakiety różnego rodzaju świadczeń. Nawet się zastanawialiśmy, jak to możliwe w obecnych realiach finansowych F1 - powiedział Seidl.

- Dlatego z zadowoleniem przyjmiemy uczciwą postawę FIA w tej sprawie, która powinna wszystko wyjaśnić. Może okaże się, że my coś przeoczyliśmy w trakcie audytu. Natomiast jeśli okaże się, że ktoś przekroczył limit wydatków, to będziemy mieli odpowiedź na to, dlaczego niektóre ekipy ostatnio robiły pewne rzeczy - dodał.

Czytaj także:
Nie pojadą w Dakarze. Są za to gotowi na wojnę
Przyszłość Lewisa Hamiltona w F1. Decyzja już zapadła?

Źródło artykułu: