Red Bull ma dość oskarżeń o oszustwa. "Fikcyjne zarzuty rywali"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner

FIA twierdzi, że Red Bull Racing przekroczył limit wydatków w sezonie 2021 i złamał tym samym przepisy F1. Zespół odrzuca takie sugestie. Christian Horner zaatakował przy tym rywali, oskarżając ich o nieuczciwą grę i rzucanie fałszywymi oskarżeniami.

O przekroczeniu limitu wydatków przez Red Bull Racing w padoku Formuły 1 mówi się od września. Początkowo media sugerowały, że "czerwone byki" wydały nawet 10 mln dolarów więcej, niż zezwalały na to przepisy. Zespół z Milton Keynes konsekwentnie odrzucał wszelkie spekulacje w tej sprawie, ale w ostatnich dniach FIA oficjalnie potwierdziła, że Red Bull nie zmieścił się w limicie kosztów.

Pomimo wyników audytu FIA, ekipa broni swojego stanowiska. Red Bull odrzucił nawet propozycję dobrowolnego poddania się karze i najprawdopodobniej odwoła się do specjalnie powołanego panelu ds. audytów i wydatków w F1. - Rozmawiamy z federacją o tych kosztach i potencjalnych okolicznościach łagodzących - powiedział motorsport.com Christian Horner.

Zdaniem szefa Red Bulla, sugestie dotyczące przekroczenia limitu wydatków wynikać mają z różnej interpretacji przepisów przez FIA i zespół. - Nie odnieśliśmy żadnych korzyści pod względem rozwoju bolidu czy też pracy w fabryce z tego tytułu. My przedstawiliśmy faktury, z których wynikało, że zmieściliśmy się w limicie - stwierdził Horner.

ZOBACZ WIDEO: Kiwior sprzedany do Milanu? "Dostałem jasną odpowiedź w tej sprawie"

- Spodziewaliśmy się, że niektóre rachunki mogą zostać zakwestionowane albo zostaniemy poproszeni o wyjaśnienia. To zupełnie normalne, bo przepisy finansowe w F1 są nowością. Jednak w oparciu o zewnętrzne analizy, przeprowadzone przez firmy audytorskie, byliśmy pewni naszej dokumentacji. Zarzuty rywali, jakoby odnieśliśmy przewagę w sezonie 2021, 2022, 2023, a niektórzy mówią nawet o 2026, są całkowicie fikcyjne - dodał szef Red Bulla.

Ostrych kar dla Red Bulla domaga się zdecydowana część padoku F1. Zak Brown w liście do FIA przekroczenie limitu wydatków nazwał "oszustwem". Christian Horner stwierdził, że pismo szefa McLarena było dla niego "niezwykle rozczarowujące" i "szokujące".

- Jesteśmy oskarżani publicznie od GP Singapuru. Nazywa się nas oszustami i mówi, że odnieśliśmy ogromne korzyści. Liczby, które zostały opublikowane w mediach, są dalekie od rzeczywistości. Wyrządza się olbrzymie szkody naszej marce, partnerom, kierowcom, a nawet naszym pracownikom. Doszło do sytuacji, w których dzieci naszego personelu były prześladowane na placach zabaw z powodu fikcyjnych zarzutów rywali - wyjawił Horner.

- Takie zarzuty nie mogą krążyć w przestrzeni publicznej bez podawania faktów. Jesteśmy zbulwersowani zachowaniem niektórych z naszych konkurentów - podsumował szef Red Bulla.

Szef Red Bull Racing przy okazji GP USA prowadził rozmowy z Mohammedem ben Sulayemem ws. kary dla zespołu za przekroczenie limitu wydatków. Nie przyniosły one jednak porozumienia. Nieoficjalnie wiadomo, że prezydent FIA proponuje "czerwonym bykom" grzywnę finansową i ograniczenie dostępu do tunelu aerodynamicznego o 25 proc.

Chociaż przepisy F1 pozwalają na odebranie tytułu mistrzowskiego w razie przekroczenia limitu wydatków, w padoku nikt nie sugeruje nawet, by pozbawić mistrzostwa Maxa Verstappena.

Czytaj także:
Żądania Hamiltona dały efekt. F1 stworzy wyścigi wyłącznie dla kobiet
Brad Pitt gościem podczas GP USA. Amerykanin gwiazdą nowego filmu o F1

Komentarze (0)