Red Bull Racing przekroczył limit wydatków w sezonie 2021 i tym samym złamał przepisy Formuły 1 - tak przed kilkoma dniami orzekła FIA. Z audytu przeprowadzonego przez światową federację wynika, że "czerwone byki" są jedynym zespołem w stawce F1, który nie zmieścił się w wymaganym pułapie 145 mln dolarów. Dlatego szefowie konkurencyjnych ekip domagają się surowej kary dla Red Bulla.
W odpowiedzi na liczne oskarżenia rywali, Christian Horner na sobotniej konferencji prasowej przed GP USA przeszedł do kontrataku. Szef Red Bulla stwierdził, że pojawiające się w mediach spekulacje są kłamliwe i uderzają w jego zespół. Horner podał też przykłady pracowników ekipy, których dzieci miały być prześladowane na placach zabaw z powodu oskarżeń pod adresem "czerwonych byków".
Bardzo szybko na słowa Hornera odpowiedział szef Mercedesa. - Prawie uroniłem łzę, kiedy to usłyszałem. Fakt jest taki, że dziewięć z dziesięciu ekip F1 zmieściło się w limicie wydatków. Kolejny fakt jest taki, że jeden zespół twierdzi, że doszło do złej interpretacji wydatków, że zakwestionowane rachunki nie miały wpływu na wydajność bolidu. Jednak my też ponosiliśmy takie koszta - powiedział Toto Wolff, cytowany przez planetf1.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Red Bull miał przekroczyć limit wydatków o 1,8 mln dolarów. Zespół twierdzi, że wyższe koszty to efekt "przestrzelenia" budżetu na catering, hotele i zasiłki chorobowe pracowników. Jednak Wolff nie zgadza się z takim stawianiem sprawy.
- My też musieliśmy się zastanawiać, ile kanapek zamawiamy dla naszych ludzi i jak pokonać różne przeszkody finansowe. Niezależnie, czy wydali o milion, dwa miliony czy pięć milionów za dużo, to ta kwota może przełożyć się na rozwój bolidu. Red Bull stosuje odwróconą psychologię. Kto tutaj jest ofiarą? Myślę, że dziewięć drużyn, które zmieściło się w limicie - dodał Austriak.
Szef Mercedesa przytoczył też przypadki naruszenia przepisów technicznych czy sportowych, kiedy to nawet minimalne złamanie zasad prowadziło do poważnych konsekwencji. Tak było chociażby z Lewisem Hamiltonem, który został zdyskwalifikowany z kwalifikacji na torze Interlagos, gdy tylne skrzydło w jego bolidzie było nieregulaminowe o 2 mm.
- Przepisy finansowe to bardzo ważny filar regulaminu technicznego i sportowego. Celem ich wprowadzenia była sytuacja, w której wszystkie zespoły są w stanie rywalizować przy takim samym budżecie. Jeśli ktoś przekroczy limit, bez względu na swoje wymówki, to mamy efekt odwrotny od zamierzonego - podsumował Wolff.
Czytaj także:
Żądania Hamiltona dały efekt. F1 stworzy wyścigi wyłącznie dla kobiet
Brad Pitt gościem podczas GP USA. Amerykanin gwiazdą nowego filmu o F1