We wtorek organizatorzy GP Węgier poinformowali, że wszystkie bilety na imprezę zaplanowaną na sezon 2023 zostały wyprzedane. Bez wątpienia spory procent wejściówek wykupili fani z Polski, bo od lat Biało-Czerwoni tłumnie zapełniają obiekt zlokalizowany pod Budapesztem. Kibiców ucieszy wiadomość, iż zarządcy toru planują gruntowną renowację Hungaroringu.
Obecny kontrakt na organizację GP Węgier wygasa z końcem sezonu 2027, dlatego też nie powinna dziwić zapowiedź promotora wyścigu, bo stan Hungaroringu odbiega od obecnych wymogów. Dlatego ogłoszony "strategiczny program rozwoju" pomoże Węgrom w zachowaniu miejsca w kalendarzu Formuły 1.
W ramach prac remontowych ma poprawić się sieć wodociągów na terenie obiektu, a także zwiększyć liczba punktów, w których dostępny będzie prąd. Umożliwi to uruchomienie dodatkowych stacji gastronomicznych. Węgrzy przewidzieli też budowę kilku nowych budynków, w tym recepcji, centrum kontroli ruchu i strefy obsługi klienta.
ZOBACZ WIDEO: Eksperci grzmią po doniesieniach o premii. "To skandal"
- Praktycznie czekaliśmy na ten remont od roku 2010 - przekazał w komunikacie Zsolt Gyulay, który zarządza Hungaroringiem. Poprzednie renowacje węgierskiego toru były powierzchowne. W roku 2016 dokonano m.in. wymiany nawierzchni i poprawiono strefy bezpieczeństwa.
Zdaniem Gyulaya, przebudowa toru pod Budapesztem jest konieczna, aby ten pozostał w F1. - Wystarczy zobaczyć, jakie procesy zachodzą w F1 i jakie obiekty dodano do kalendarza w ostatnim czasie. To jest naprawdę przedostatni moment na przystąpienie do prac remontowych - dodał.
Węgrzy nie przedstawili we wtorek harmonogramu modernizacji, stąd też nie wiadomo, w którym momencie rozpoczną się prace i jak długo potrwają. Co ważne, niezmieniona pozostanie nitka toru. Obecny układ Hungaroringu obowiązuje od roku 2003. Zdaniem części kierowców, nie współgra on z obecnymi standardami F1, bo jest zbyt wąski, przez co na Hungaroringu trudno o manewry wyprzedzania.
Czytaj także:
Kto skusi Roberta Kubicę? Nowy kierunek dla Polaka
Koniec swobody w Red Bullu? Zmiany po śmierci miliardera