Adrian Newey ma 63 lata i jest jedną z najbardziej doświadczonych osób w padoku Formuły 1. Brytyjczyk odnosił sukcesy z Williamsem i McLarenem, po czym na początku XXI wieku przeniósł się do Red Bull Racing. To jego genialny zmysł techniczny pozwolił "czerwonym bykom" zdominować F1 w latach 2010-2013 w czasach Sebastiana Vettela, a także obecnie za sprawą Maxa Verstappena.
Newey ma jednak obawy o to, w jakim kierunku rozwija się F1, o czym opowiedział w rozmowie z "Motorsport Magazin". Brytyjczyk nie jest dużym fanem zrównoważonego rozwoju i odnawialnych źródeł energii.
- Formuła 1 musi odegrać swoją rolą w tej dyskusji. Obecnie rozmawiamy, skąd powinno pochodzić źródło energii. Mówi się o energii elektrycznej, biopaliwach, paliwach syntetycznych czy wodorze. Na ten temat krąży wiele fake newsów, zwłaszcza w kwestii "elektryków" - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom
Zdaniem dyrektora technicznego Red Bulla, zwrot przemysłu motoryzacyjnego w kierunku samochodów elektrycznych nie jest dobrym rozwiązaniem. - Ludzie zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że ślad węglowy związany z produkcją pojazdu elektrycznego jest znacznie większy niż w przypadku auta benzynowego. Założenie, że energia elektryczna, wiatrowa czy słoneczna jest bezemisyjna, jest błędne - dodał.
Brytyjski inżynier zwrócił uwagę na to, że turbiny wiatrowe wykorzystywane do stawiania wiatraków wymagają "ogromnej ilości betonu", co jest "jedną z największych przyczyn emisji CO2". - Konstrukcje te zawierają też dużo aluminium i miedzi, które również mocno zanieczyszczają środowisko w fazie produkcji. Dlatego nie można mówić, że energia pochodząca z wiatraków jest zeroemisyjna - wyjaśnił.
Tymczasem F1 od kilkunastu lat skręca w stronę ekologii. W roku 2014 wprowadzono jednostki hybrydowe, wyposażone m.in. w silnik elektryczne i system odzyskiwania energii. W sezonie 2026 maszyny ulegną zmianie i wzrośnie w nich znaczenie jednostek elektrycznych, które generować będą jeszcze więcej mocy.
Newey podkreślił, że obecne silniki F1 są bardzo wydajne, ale przy tym nowoczesna technologia sporo waży, więc częściowo traci się korzyści wynikające z wprowadzenia hybryd. Podobnie, jego zdaniem, wygląda sytuacja wśród samochodów drogowych. - Niektóre zmiany w F1 to też kwestia lobbingu. My potrzebujemy mniejszych, lżejszych i bardziej energooszczędnych pojazdów. Tymczasem bolidy stają się coraz większe i cięższe, przez co nie są wydajne aerodynamicznie - ocenił dyrektor techniczny Red Bulla.
- F1 i cały przemysł motoryzacyjny mają obsesję na punkcie tego, czy ludzie jeżdżą korzystając z baterii czy benzyny, ale to zły kierunek. Największym problemem jest ilość energii potrzebnej do poruszania się tego cholerstwa, bez względu na źródło energii - podsumował.
Czytaj także:
Koniec z polityką w F1? Surowy zakaz dla kierowców
Rekordowy "rachunek" Verstappena. Red Bull zapłaci za mistrza świata