Wrogie przejęcie firmy miliardera? Musiał wyłożyć 50 mln funtów

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lawrence Stroll
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Lawrence Stroll

Lawrence Stroll najpierw nabył zespół F1, a później Aston Martina, aby wykorzystać obecność w królowej motorsportu do promocji samochodów. Ostatnio biznes miliardera z Kanady chcieli jednak przejąć Chińczycy. To im się nie udało.

W tym artykule dowiesz się o:

To była zaplanowana inwestycja. W połowie 2018 roku Lawrence Stroll nabył upadające Force India, ale miał świadomość, że obecność w Formule 1 najlepiej wykorzystać poprzez promowanie dużej marki. Gdy nadarzyła się okazja biznesowa, kanadyjski miliarder wraz z grupą partnerów nabył pakiet kontrolny Aston Martina.

Działania Strolla sprawiły, że od roku 2021 w F1 ponownie mamy legendarną brytyjską markę. Jednak biznes Kanadyjczyka nie rozwija się zgodnie z założeniami. Dotyczy to nie tylko zespołu z Silverstone, który miniony sezon zakończył na siódmym miejscu w klasyfikacji konstruktorów, ale też firmy produkującej luksusowe samochody.

Stroll uratował kontrolę nad Aston Martinem

Jeszcze na początku 2022 roku miliarder poprzez swój fundusz inwestycyjny Yew Tree posiadał ok. 19 proc. akcji Aston Martina. Kiepska sytuacja finansowa firma i niska sprzedaż samochodów sprawiła, że kurs akcji zaczął drastycznie spadać. To chciało wykorzystać chińskie Geely. Producent samochodów z Azji miał plan polegający na wrogim przejęciu Aston Martina - poinformował brytyjski "Auto Car".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom

Stroll, aby nie stracić kontroli nad firmą, sam zaczął zwiększać liczbę aktywów. W efekcie w ostatnich tygodniach wydał na akcje Aston Martina ok. 50 mln funtów i łącznie posiada teraz 28,29 proc. przedsiębiorstwa produkującego samochody.

Działania miliardera z Kanady sprawiły, że nieco udało się uratować kurs Aston Martina. Jeszcze w listopadzie wynosił on ok. 90 pensów za akcję, a obecnie jest to 1,70 funta. To sprawia, że cała firma wyceniana jest na 1,2 mld funtów. O skali problemów brytyjskiego producenta świadczy fakt, że w roku 2018 wycena Aston Martina sięgała 4 mld funtów.

- Jako grupa inwestorów podzielamy głębokie przekonanie, że Aston Martin jest niedowartościowany i że pomimo ostatnich wyzwań w łańcuchu dostaw, jest dobrze przygotowany do kontynuowania działalności i poprawiania swojej sytuacji w luksusowym świecie producentów motoryzacyjnych - przekazał Stroll, którego cytuje "Auto Car".

"Zamaskowana" próba przejęcia firmy przez Chińczyków

Chińskie Geely posiada 7,6 proc. akcji Aston Martina. Nabyło je na początku 2022 roku za cenę 66 mln funtów, korzystając z niskiego kursu. Wtedy brytyjski producent wyemitował na rynek dodatkowe akcje, aby zebrać w ten sposób 654 mln funtów na pokrycie swoich długów. Wtedy też udziały w Aston Martinie nabył Saudyjski Fundusz Inwestycji Publicznych (18,7 proc.). 9,7 proc. firmy należy do Mercedesa.

Chińczycy mieli oferować 1,3 mld funtów za Aston Martina, ale Stroll określił ich działania "zamaskowaną" próbą przejęcia firmy "tanim kosztem". - Złożyli ofertę, która w opinii banków i nas samych, była niezwykle tania. Próbowali wejść do firmy tylnymi drzwiami, zamiast wkroczyć przez frontowe drzwi i zapłacić odpowiednie sumy - dodał miliarder z Kanady.

Lawrence Stroll (pierwszy z prawej) mógł stracić kontrolę nad Aston Martinem
Lawrence Stroll (pierwszy z prawej) mógł stracić kontrolę nad Aston Martinem

Zachowanie kontroli nad Aston Martinem przez Lawrence'a Strolla sprawia, że zespół F1 o tej nazwie nie musi martwić się o przyszłość. Tam również miliarder z Kanady dokonuje poważnych inwestycji. Od kilku miesięcy w Silverstone trwa budowa nowej fabryki za kwotę ponad 200 mln dolarów. Kierowca brytyjskiej ekipy w sezonie 2023 będą Fernando Alonso oraz Lance Stroll, syn właściciela.

Majątek Lawrence'a Strolla szacowany jest na ok. 2,9 mld dolarów. 63-latek dorobił się fortuny na biznesie modowym, rozwijając takie marki jak Michael Kors czy Tommy Hilfiger.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Koniec z polityką w F1? Surowy zakaz dla kierowców
Ferrari sięgnie po tytuł mistrzowski? Wszystko zależy od jednego człowieka

Komentarze (0)