To będzie czarny koń w F1? Zaskakujące plotki z padoku

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Aston Martin AMR23
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Aston Martin AMR23

Lawrence Stroll wydał już setki milionów dolarów, aby podbić F1. Jak dotąd, bez sukcesu. Czy sezon 2023 przyniesie przełom w zespole kanadyjskiego miliardera? Niektóre źródła z padoku sugerują, że Aston Martin może być czarnym koniem mistrzostw.

Lawrence Stroll jest właścicielem zespołu z Silverstone od 2018 roku. Kanadyjski miliarder wpompował w niego już kilkaset milionów dolarów - tyle wydał na przejęcie upadającej ekipy, rozbudowę fabryki, ściągnięcie do Aston Martina inżynierów z konkurencyjnych stajni, a także zakontraktowanie największych gwiazd Formuły 1 - najpierw Sebastiana Vettela, a teraz Fernando Alonso.

Aston Martin jak dotąd był rozczarowaniem. Chociaż za poprzedniego właściciela ekipa była nawet w stanie wywalczyć czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, to fundusze miliardera z Kanady nie poprawiły znacząco sytuacji Brytyjczyków. Dość powiedzieć, że sezon 2022 przyniósł dopiero siódmą lokatę zespołu z Silverstone w mistrzostwach.

Rok 2023 może się jednak okazać przełomowy dla Aston Martina, o czym w "The Race" napisali cenieni dziennikarze Scott Mitchell, Edd Straw i Mark Hughes. Ujawnili oni, że model AMR23 ma zbierać świetne recenzje w tunelu aerodynamicznym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni

"O tej porze roku między zespołami krąży wiele plotek na temat tego, co mówią liczby w tunelu aerodynamicznym. Te spekulacje należy traktować z przymrużeniem oka, ale jedną z najczęściej powtarzających się plotek z ostatnich tygodni jest to, że dane nowego Aston Martina są naprawdę dobre" - napisali dziennikarze "The Race".

"Oznacza to, że parametry modelu AMR23 nie są dobre w odniesieniu do zespołów ze środka stawki F1, ale w rzeczywistości bardzo, bardzo dobre. Na tyle dobre, że można mówić o istnie konkurencyjnej maszynie" - dodali.

Jeśli plotki z padoku potwierdzą się, ojcem sukcesu Aston Martina trzeba będzie uznać Dana Fallowsa. Brytyjski inżynier jest jednym z lepszych specjalistów od aerodynamiki w F1. To on przez lata odpowiadał za rozwój bolidów Red Bull Racing, ale przed sezonem 2022 postanowił odejść do ekipy z Silverstone. "Czerwone byki" długo nie chciały puścić wolno Fallowsa, który miał jeszcze ważny kontrakt. Ostatecznie sprawa rozbiła się o sąd, a Aston Martin wypłacił Red Bullowi rekompensatę za wcześniejsze zerwanie kontraktu Fallowsa.

Ceniony inżynier nie miał wpływu na bolid Aston Martina w sezonie 2022. Dopiero tegoroczny model AMR23 jest jego konstrukcją w 100 proc.

Wielkim wygranym może okazać się też Alonso, który ubiegłego lata zdecydował się na odejście z Alpine i dołączenie do Aston Martina. 41-latek podkreślał, że dostrzegł ogromny potencjał tkwiący w zespole z Silverstone, dzięki któremu już wkrótce może on prześcignąć w klasyfikacji jego pracodawcę z sezonów 2021-2022.

Czytaj także:
- Nowy kierowca dostanie szansę w F1. Skorzystał na pechu kolegi
- Lewis Hamilton myśli o końcu kariery? Wszystko zależy od Mercedesa

Komentarze (1)
avatar
PYRAK
23.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pierwszy wyścig zweryfikuje wszystkie bolidy F1. Jak narazie jest to nic innego jak "nakręcanie" emocji przed startem sezonu.