Brad Pitt w filmie o F1. Zdjęcia będą powstawać podczas wyścigów

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Brad Pitt (po lewej) i Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Brad Pitt (po lewej) i Charles Leclerc

Formuła 1 robi wszystko, by dotrzeć do nowych kibiców i zwiększyć popularność. Dyscyplina podbiła już Netfliksa, a teraz pomóc ma jej film fabularny z Bradem Pittem w roli głównej. Zdjęcia do hitowej produkcji powstawać będą podczas weekendów F1.

Najnowsza produkcja z udziałem Brada Pitta nie ma jeszcze tytułu, ale wiadomo, że odpowiedzialność za film wzięły osoby, które odniosły ostatnio sukces "Top Gun: Maverick". Producentem został Jerry Bruckheimer, a za kamerą stanie reżyser Joseph Kosinski. Już jesienią ubiegłego roku, podczas GP USA w Austin, spotkali się oni z szefami zespołów Formuły 1, aby przedstawić im swój plan na najnowsze dzieło.

Wiadomo, że zdjęcia do filmu powstawać będą podczas weekendów wyścigowych F1, dlatego też Stefano Domenicali zapowiedział, że królowa motorsportu będzie musiała "kontrolować" filmowców, aby ich poczynania nie zakłóciły przebiegu rywalizacji.

- Dla nas to kolejny sposób na pokazanie, że chcemy robić coś innego. Gdy rozpoczynaliśmy współpracę z Netfliksem, społeczność F1 pytała: "Co się dzieje? To nie nasze miejsce". Szybko jednak zrozumieliśmy moc tej platformy. Potem dodaliśmy do tego silną aktywność w mediach społecznościowych i upewniliśmy się, że kierowcy wraz z zespołami będą aktywni w promowaniu tego sportu - powiedział szef F1 na spotkaniu z inwestorami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Mini Majk" vs. Szpilka. Kto wygrał wyścig?

- Ten film jest kolejnym narzędziem. Wkrótce rozpoczniemy zdjęcia. Zobaczycie, że właściwie to będzie pierwszy film, który powstanie podczas zawodów wyścigowych. Działania filmowców będą dość inwazyjne, więc będziemy musieli ich w pewien sposób kontrolować. Jednak w ten sposób chcemy pokazać, że F1 nigdy się nie zatrzymuje - dodał Domenicali, cytowany przez motorsport.com.

F1 zdobyła ogromną bazę kibiców dzięki serialowi "Drive to survive", za którym stoi Netflix. Za jego sprawą wyścigi zaczęła oglądać znacznie młodsza publiczność, ponadto królowa motorsportu dotarła do Amerykanów. Jednak Greg Maffei, dyrektor generalny Liberty Media - właściciela Formuły 1, twierdzi, że dyscyplina nie może polegać w nieskończoność na hicie Netfliksa.

- Może "Simpsonowie" trwają od ponad 20 lat, ale nie ma zbyt wielu programów, które wytrzymałyby tak długo. "Drive to survive" jest wspaniałe, ale nie możemy uznawać tego serialu za nasze jedyne źródło promocji i to na zawsze. Musisz zachować świeżość, zmienić reguły gry - powiedział Maffei.

Czytaj także:
- Nie była na to gotowa. Małżonka Schumachera niczym więzień
- Co za wyścig. Kubica z ostatniego miejsca na podium

Komentarze (0)