W ubiegły weekend w Formule 1 miało dojść do GP Emilia Romagna, ale wyścig na Imoli został odwołany ze względu na powodzie, które nawiedziły centralną część Włoch. Żywioł pozbawił życia co najmniej 14 osób, a kilkanaście tysięcy osób zostało ewakuowanych i straciło swoje dobytki. W tej sytuacji rezygnacja z wyścigu F1 wydaje się dość zrozumiała.
Powódź utrudniła też funkcjonowanie trzem zespołom, które mają swoje bazy we Włoszech. Alpha Tauri udostępniło fabrykę w Faenzie poszkodowanym, po tym jak spora część budynków w tym mieście została zalana. Powódź dotknęła też Ferrari i Haasa. Obie ekipy mają fabryki w Maranello.
Chociaż woda w rzekach w regionie Emilia Romagna zaczęła opadać w ostatni czwartek, to sytuacja w tej części Włoch nadal nie jest idealna. - Przede wszystkim najważniejsze jest to, aby jak najwięcej osób było bezpiecznych. Jesteśmy ściśle związani z tym regionem, więc dzięki Bogu, że nasi pracownicy są już bezpieczni, choć nadal występują trudności. W pełni poparliśmy jednak decyzję F1 o odwołaniu wyścigu - przekazał Gunther Steiner w komunikacie Haasa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za bramka! I to dzięki... kibicowi
Haas to amerykański zespół, ale przede wszystkim za sprawą właściciela - Genego Haasa. Ekipa ma fabrykę w Wielkiej Brytanii, ale ze względu na bliską współpracę z Ferrari i nabywanie szeregu części prosto od włoskiego partnera, ma też zakład w Maranello.
- Wysłaliśmy wielu naszych pracowników do Wielkiej Brytanii, ale część z nich musiała zostać na miejscu, aby uporządkować wszystkie sprawy, a następnie ruszyć w drogę do Monako na kolejny wyścig F1. Są jednak bezpieczni i to jest najważniejsze. Dla mnie kluczowe jest też to, aby mieszkańcy Imoli czuli się bezpieczni. To ważniejsze niż Formuła 1 - podsumował szef Haasa.
GP Monako, kolejny wyścig F1, odbędzie się w dniach 26-28 maja.
Czytaj także:
- Ferrari chce zatrzymać swoją gwiazdę. Czy stworzy superduet z Hamiltonem?
- Hamilton w Ferrari? Szybka reakcja Mercedesa