Na początku roku Frederic Vasseur zastąpił Mattię Binotto na stanowisku szefa Ferrari, ale to nie rozwiązało problemów włoskiej ekipy, która zanotowała regres formy w Formule 1. Kłopoty z tempem wyścigowym modelu SF23 sprawiły, że obecnie Charles Leclerc i Carlos Sainz nie są w stanie walczyć o zwycięstwa w wyścigach, a miejsca na podium też zdają się być poza zasięgiem kierowców.
Kiepskie wyniki sprawiły, że w Ferrari panuje niezdrowa atmosfera - twierdzi "Auto Motor und Sport". Z informacji niemieckiego serwisu wynika, że działy techniczne są ze sobą skłócone. Specjaliści zajmujący się aerodynamiką za brak tempa bolidu obwiniają inżynierów pracujących nad zawieszeniem, a ci z kolei mają zastrzeżenia do pracy aerodynamików.
Niezgoda pomiędzy dwoma kluczowymi działami sprawia, że Ferrari nie jest w stanie zrozumieć, na czym dokładnie polega problem z SF23. Telemetria i dane z tunelu aerodynamicznego wskazują, że bolid jest niezwykle szybki, co zresztą potwierdzają wyniki tegorocznych kwalifikacji F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające chwile po sukcesie Djokovicia w Paryżu
Gorzej jest w wyścigach, gdzie zwykle Leclerc i Sainz nie mają odpowiedniego tempa, a dodatkowo muszą się mierzyć z nadmiernym zużyciem opon. To sprawia, że Ferrari zazwyczaj jest czwartą siłą F1, przegrywając walkę z Aston Martinem i Mercedesem.
Naprawienie sytuacji wewnątrz zespołu to jedno z wyzwań Frederica Vasseura, który od kilku miesięcy układa kluczowe departamenty Ferrari po swojemu. Z tego powodu z firmy odszedł m.in. David Sanchez, główny projektant czerwonych bolidów w ostatnich latach. Francuski inżynier w roku 2024 rozpocznie pracę dla McLarena. Wkrótce z Maranello pożegna się też dyrektor sportowy Laurent Mekies, który zostanie nowym szefem Alpha Tauri.
Tymczasem władze Ferrari starają się zachowywać spokój. - Czy zły początek sezonu w F1 jest dla mnie stresujący? Mam o wiele poważniejsze powody do stresu. Dla zespołu obecna sytuacja to szansa, by nauczyć się wielu rzeczy. Musimy zbudować bolid, który będzie lepszy od poprzedniego. Ta zasada dotyczy zresztą wszystkiego, co robimy - powiedział w ubiegły weekend Benedetto Vigna, dyrektor generalny Ferrari.
Czytaj także:
- Jeremy Clarkson dotrzymał słowa. W zespole F1 nie wierzyli w to, co widzą
- Mercedes mógł mieć Verstappena. Teraz żałuje decyzji