Jeszcze kilka lat temu w Rosji spekulowano o tym, że kraj będzie miał własny zespół Formuły 1. To było jedno z marzeń Władimira Putina, a bliski realizacji tego celu byli m.in. Boris Rotenberg oraz Dmitrij Mazepin. Pierwszy z nich, poprzez SMP Racing, sondował możliwość zakupu Williamsa. Drugi stał się tytularnym sponsorem Haasa i brał pod uwagę późniejsze nabycie ekipy.
Inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że obecnie oligarchowie związani z Putinem nie mają wstępu do padoku F1. Królowa motorsportu nie chce mieć zresztą do czynienia z krajem-agresorem. Stefano Domenicali dał jasno do zrozumienia, że GP Rosji nigdy nie powróci już do kalendarza. Na dodatek Rosjanie nie mogą nawet legalnie oglądać wyścigów, po tym jak wypowiedziano im kontrakt telewizyjny.
Rosja chce stworzyć konkurencję dla F1
Od ponad roku, bo tyle trwa już wojna w Ukrainie, ludzie Putina robią wszystko, by odwracać kota ogonem. Gdy Formuła 1 potępiła barbarzyńskie ruchy wojsk Rosji, przedstawiciele reżimu nie widzieli w tym nic złego i dostrzegali szansę. Chociażby na stworzenie rosyjskiej F1. Ten pomysł promował chociażby Siergiej Sirotkin, były kierowca Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej. Zobacz, co zrobił bramkarz
Teraz ta idea wraca za sprawą Borisa Rotenberga. Oligarcha i przyjaciel Putina chce, by Rosja stała się gospodarzem prestiżowej serii wyścigowej. - Próbujemy przenieść wszystko tutaj, do Rosji, aby organizować zawody na dużą skalę, które nie powinny być gorsze od tych w Europie pod względem intensywności i wielkości - powiedział miliarder, który wzbogacił się m.in. za sprawą budowy mostu Krymskiego na okupowanym przez Rosjan półwyspie.
SMP Racing dotąd finansowało rosyjskich kierowców - chociażby Siergieja Sirotkina czy Roberta Shwartzmana. Rywalizowało też w wyścigach długodystansowych WEC. Zgromadzone doświadczenie ma pomóc akademii wyścigowej prowadzonej przez oligarchę w realizacji ambitnych planów.
- SMP Racing przez lata jeździło na europejskie zawody. Dotarliśmy na sam szczyt, z wyjątkiem F1. Zdobywaliśmy tytuły w wielu kategoriach, wygrywaliśmy nawet 24h Le Mans. Teraz spróbujemy to zrobić w Rosji. Spróbujemy zacząć od akademii dziecięcej, aby rozwijać jak największe grono młodzieży - dodał Rotenberg, cytowany przez sports.ru.
Rosjanie nie będą wyjeżdżać do Włoch
SMP Racing dotąd finansowało wyjazdy młodych kierowców z Rosji do Europy. Dzięki funduszom przyjaciela Putina, szacowanym nawet na 3 mld dolarów, zaroiło się od Rosjan na kartingowych torach we Włoszech, Francji czy Hiszpanii. Jednak w ubiegłym roku Rotenberg zakręcił kurek z pieniędzmi. Oficjalnie ma to związek z decyzją FIA, nakazującą kierowcom podpisanie dokumentu o neutralności politycznej, wyrażającego solidarność z Ukrainą.
Nieoficjalnie - Rotenberg stracił dostęp do części pieniędzy na Zachodzie, po tym jak został objęty sankcjami gospodarczymi. Dlatego trudniej działać mu poza granicami Rosji. Jednak miliarder znalazł i na to sposób. - BR Engineering (firma Rotenberga - dop. aut.) opracowuje własny gokart. Robią to w Tatarstanie. Chcemy stworzyć cztery lokalizacje na mapie Rosji, gdzie dzieci będą mogły rywalizować w kartingu - zapowiedział.
- Najważniejsze, by wszystkie gokarty były takie same. Identyczne silniki i opony, tak aby nie było nieporozumień, że ktoś jedzie szybciej, bo ma lepszy sprzęt. Wybierzemy później najlepszy gokart i na nim zorganizujemy mistrzostwa dla wszystkich kategorii wiekowych - dodał Rotenberg.
Biorąc pod uwagę propagandowe i kłamliwe wypowiedzi ludzi Putina, ciągłe krytykowanie Zachodu, nie jest zaskoczeniem deklaracja Rotenberga, że gokarty "zbudują wyłącznie Rosjanie". - Stworzenie gokartu jest łatwiejsze niż bolidu. Przygotowujemy się do tego, jak i do całego systemu rywalizacji - podkreślił.
Europa? Przyjaciel Putina mówi "nie"
Warto podkreślić, że Rosjanie ciągle mogą występować na arenie międzynarodowej, w tym również w Formule 1. Muszą to jednak robić pod neutralną flagą. Są też zobowiązani do podpisania wcześniej wspomnianego dokumentu o neutralności politycznej. To budzi sprzeciw na Kremlu, bo oświadczenie FIA wyrażające solidarność z Ukrainą odbierane jest jako krytyka działań Putina.
Dlatego nie powinno dziwić, że poplecznicy tyrana z Moskwy nie chcą słyszeć o rywalizacji poza Rosją. - Nie widzę sensu, aby nasi kierowcy ścigali się na arenie międzynarodowej. Musimy stworzyć warunki, abyśmy mieli najwyższe zawody sportowe w Rosji. Tak, aby to do nas chcieli przyjeżdżać. To oznacza, że musimy stworzyć coś lepszego niż w Europie - podsumował Rotenberg.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Robert Kubica mówi o końcu kariery. Powrót do F1 ciągle możliwy
- Rosjanin przelicytował Lotos. Teraz oskarża Brytyjczyków o oszustwo