W tym tygodniu FIA poinformowała, że Andretti Global pozytywnie przebrnęło przez proces, który może doprowadzić do rozszerzenia Formuły 1. Nie oznacza to, że zespół Michaela Andrettiego pojawi się w stawce w sezonie 2025. Jest to uzależnione od rozmów z właścicielem F1 oraz obecnymi ekipami.
W padoku panuje powszechna zgoda, że rozszerzenie mistrzostw o nowy podmiot może mieć negatywny wpływ na F1. Zespoły martwią się też o swoje przychody, gdyż tort finansowy będzie dzielony na większą liczbę kawałków. Ma to oznaczać dla nich stratę rzędu co najmniej 11 mln dolarów rocznie.
Jedną z nielicznych osób, która stanęła po stronie Andrettiego jest Lewis Hamilton. - Myślę, że to wspaniale. Zawsze czułem, że w F1 nie ma wystarczającej liczby zespołów. Na pewno narażę się niektórym osobom tymi słowami, ale wspieram tę kandydaturę całym sercem - zadeklarował siedmiokrotny mistrz świata, którego cytuje motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
- Pojawienie się Andrettiego w F1 to więcej miejsc pracy. To też dwa wolne fotele, które teoretycznie mogłyby zająć kobiety. Otwiera to przed nami wiele możliwości i myślę, że Formuła 1 może stać się bardziej ekscytująca dzięki temu - dodał kierowca Mercedesa.
Z zadowoleniem nowy zespół w F1 przyjąłby też Max Verstappen, choć Holender ma świadomość tego, iż jego Red Bull Racing myśli inaczej. - Wypowiadam się z punktu widzenia kierowcy, więc trudno to skomentować. Nie jestem właścicielem zespołu, ale rozumiem ich pogląd na sprawę. Andretti ma jednak solidnych partnerów i pokazał w innych seriach, że jest profesjonalną ekipą. Dlatego dla mnie byłoby to dobre rozwiązanie, bo pojawiłoby się więcej szans dla kierowców - ocenił mistrz świata.
Doświadczenia z reprezentowaniem Andretti Global ma Fernando Alonso, który w roku 2017 ścigał się dla amerykańskiej ekipy w Indianapolis 500. - To świetny zespół, znam Michaela osobiście i byłoby to wielkie nazwisko, które mogłoby się pojawić w F1. Jednak za te decyzje odpowiadają inni ludzie. Nie wiem, co dokładnie powiedzieć. Niezależnie jaki będzie finał, wszystko będzie w porządku - skomentował Hiszpan.
- Lubię Michaela, podoba mi się sposób organizacji pracy przez niego. Jednak rozumiem też inne czynniki i będę go wspierać, niezależnie od stanowiska Aston Martina - dodał Alonso.
Andretti Global, aby w ogóle myśleć o startach w F1, musi wpłacić wpisowe w wysokości 200 mln dolarów. Taka suma ma być rekompensatą dla już funkcjonujących zespołów. Twierdzą one jednak, że opłatę startową ustalono kilka lat temu, gdy wartość Formuły 1 była niższa. Ekipy szacują, że obecnie wpisowe powinno kształtować się na poziomie 600-700 mln dolarów.
Czytaj także:
- Niedawno przejęli Lotos. Teraz kupią zespół F1?
- Red Bull był gotów sprzedać zespół F1. Kwota zwala z nóg