Po zakończeniu kwalifikacji Formuły 1 do GP Kataru jedynym kierowcą wezwanym do sędziów na formalne przesłuchanie w związku ze zbyt wolną jazdą był Lewis Hamilton. Okazało się, że wynika to z faktu, iż zachowania 38-latka w Q1 nie dało się jednoznacznie ocenić na podstawie nagrań z kamer. Brytyjczyk dwukrotnie nie zmieścił się w maksymalnym limicie czasu okrążenia.
O popełnienie podobnego przewinienia podejrzani byli Oscar Piastri, Yuki Tsunoda i Liam Lawson. Cała czwórka została jednak oczyszczona z zarzutów. W przypadku Piastriego, Tsunody i Lawsona wystarczyła analiza filmów, stąd też wspomniana trójka nie musiała stawić się w pokoju sędziowskim.
"Kierowcy podjęli odpowiednie działania, aby nie przeszkadzać rywalom i we wszystkich przypadkach znacznie zwolnili, aby stworzyć innym kierowcom możliwość wyprzedzenia, jednocześnie tworząc im wolną drogę. Sędziowie ustalili zatem, że wspomniani kierowcy nie jechali 'przesadnie wolno', że ewidentnym powodem przekroczenia maksymalnego czasu okrążenia były ich odpowiednie działania" - napisano w notatce sędziów.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Oficjalne ostrzeżenie otrzymał za to Carlos Sainz. Stewardzi doszli do wniosku, że kierowca Ferrari jechał "niewłaściwie" w momencie, gdy próbował blokować Maxa Verstappena przed manewrem wyprzedzania. Do incydentu pomiędzy tą dwójką doszło w Q2. Ostrzeżenie to najłagodniejsza forma kary, jaką można nałożyć za zdarzenie w kwalifikacjach.
W opisywanej sytuacji Sainz dopiero co ukończył okrążenie, a Verstappen wyjechał z alei serwisowej. Hiszpan powiedział sędziom, że nie chciał, aby rywal go wyprzedził, bo musiał przestrzegać maksymalnego czasu okrążenia. 29-latek poniósłby spore straty jadąc za Holendrem i schłodziłby opony.
Stewardzi przeanalizowali całą sytuację i doszli do wniosku, że mimo wszystko Sainz przesadził z ruchami obronnymi, próbując utrzymać Verstappena za swoimi plecami. "Środki podjęte przez kierowcę samochodu numer 55 uznano za niepotrzebne, biorąc pod uwagę fakt, że do zdarzenia doszło w kwalifikacjach, a bolidy nie powinny bezpośrednio się ze sobą ścigać przygotowując się do szybkich okrążeń" - napisali sędziowie.
Sainz nie otrzymał za to zdarzenie nawet reprymendy, a ostrzeżenie nie wywołuje u niego żadnych skutków, gdyż nie sumuje się w kolejnych Grand Prix i nie prowadzi chociażby do przesunięcia na polach startowych.
Czytaj także:
- "Idą drogą Rosji". Głośno o działaniach saudyjskiego Aramco
- Nowy zespół w F1? Opinia Hamiltona nie wszystkim się spodoba