W GP USA sędziowie anulowali czasy aż 35 okrążeń. Nie jest to rekordowa liczba, bo zdarzały się w tym roku wyścigi, gdzie wyjazdów poza tor było jeszcze więcej. Mowa chociażby o GP Austrii i GP Kataru. Okazuje się jednak, że stewardzi nie odnotowali faktu, iż Sergio Perez regularnie skracał sobie tor w zakręcie numer sześć.
Dziennikarze "Auto Motor und Sport" przeanalizowali przejazdy kierowcy Red Bull Racing i wynika z nich, że Meksykanin co najmniej kilkukrotnie wyjechał poza tor w tym fragmencie Circuit of the Americas. Czasem wyjazdy były ewidentne - przekraczały nawet 20 cm.
Zdaniem "AMuS", zachowanie Pereza było celowe. Wyjeżdżał on poza tor w zakręcie numer sześć w różnych fazach wyścigu i na różnych mieszankach opon, dlatego jego zachowania nie można tłumaczyć chociażby zużyciem ogumienia i problemami z przyczepnością.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Dlaczego sędziowie nie ukarali Sergio Pereza za łamanie limitów toru? Okazuje się, że kamery wraz z czujnikami w zakręcie numer sześć były zamontowane w sposób nieodpowiedni. W tym samym miejscu poza białe linie miał wyjeżdżać Alexander Albon, ale postępowanie względem kierowcy Williamsa zostało umorzone, gdyż zebrany materiał wideo nie przesądzał o winie Taja.
Z nieoficjalnych ustaleń "AMuS" wynika, że sędziowie nie spodziewali się, że kierowcy będą łamać limity toru w szóstym zakręcie, dlatego nie poświęcono aż tyle uwagi temu fragmentowi COTA.
Niemieccy dziennikarze wysłali nawet wiadomość do FIA z prośbą o komentarz. Federacja przyznała się do problemu i potwierdziła, że niektórzy kierowcy mogli przekroczyć limity toru, ale nie zostali za to ukarani w związku z nieprawidłowym zamontowaniem kamery. W przyszłości stewardzi mają zwracać większą uwagę na takie kwestie.
Czytaj także:
- Ultimatum dla Pereza? Red Bull stawia sprawę jasno
- Huragan uderzył przed GP Meksyku. Niepokojące prognozy dla F1