Michael Schumacher swoimi sukcesami doprowadził do sytuacji, w której Niemcy pokochały Formułę 1. Miało to przełożenie na ogromne zainteresowanie dyscypliną wśród sponsorów. Z kolei dzieci marzyły o nawiązaniu do osiągnięć wieloletniego kierowcy Ferrari. Drogą swojego idola podążył tak naprawdę jedynie Sebastian Vettel.
Vettel zdobył cztery tytuły mistrza świata F1 w sezonach 2010-2013. Zbiegło się to w czasie z drugim okresem startów Schumachera w królowej motorsportu. Obaj Niemcy nawiązali wtedy bardzo serdeczne, wręcz przyjacielskie relacje. Nie przeszkadzała im w tym nawet różnica wieku.
Dość powiedzieć, że Vettel otrzymał nawet przydomek "Baby Schumi", którego jednak nigdy nie polubił. W sezonie 2013 niemiecki kierowca po raz czwarty został mistrzem świata, otrzymał później gratulacje od Schumachera, a ich kontakty brutalnie przerwał wypadek z 29 grudnia.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"
- To dla mnie nadal bardzo, bardzo trudne. Nie jestem w stanie tego zaakceptować. Przyjmuję to, że on codziennie toczy walkę. Życzę mu wszystkiego dobrego. To temat, o którym myślę dużo i dość często - powiedział Vettel o wypadku Schumachera w jego 10. rocznicę.
Jak Vettel zareagował na wieść o tragicznych wydarzeniach z Alp? - Od razu pomyślałem o naszej ostatniej rozmowie, która nie mogła być bardziej pozytywna. Powiedziałem mu, że zostanę ojcem. Opowiadałem o tym, co nas czeka - ujawnił były mistrz świata w rozmowie z RTL.
- Naprawdę doceniam to, że przed tym wypadkiem nasza relacja stawała się coraz silniejsza. Poznaliśmy się lepiej i głównym tematem naszych rozmów przestały być wyścigi. Zaczęliśmy rozmawiać po prostu o życiu. Teraz brakuje mi go jako przyjaciela. W ostatnich latach był dla mnie niezwykle ważny. Oczywiście odpowiedziałby na wiele pytań i zainspirował mnie. Brakuje mi tego, ale sytuacja rodziny Michaela jest jeszcze trudniejsza - stwierdził Vettel.
Vettel chciał nawiązać do osiągnięć idola i w roku 2015 przeniósł się do Ferrari. Jego marzeniem było, aby zdobyć w czerwonym samochodzie choć jeden tytuł mistrzowski. Tego wyzwania nie udało mu się zrealizować. Po latach stał się też mentorem dla syna "Schumiego" - Micka.
- Gdy doszło do wypadku, Mick był jeszcze chłopcem, nastolatkiem. Dlatego ta tragedia dotknęła go nieporównywalnie mocniej - podsumował.
[b]
[/b]
Czytaj także:
- Rosjanie ogłosili sukces. Jest tylko jedno "ale"
- Całe podium Dakaru dla polskiej rodziny? Klan Goczałów wśród faworytów