W poniedziałek media obiegła informacja, że Christian Horner może stracić stanowisko szefa Red Bull Racing, które zajmuje od 2005 roku. Brytyjczyk został oskarżony o "niewłaściwe zachowanie" przez jednego z pracowników. Firma-matka z Austrii wszczęła już wewnętrzne dochodzenie i wynajęła zewnętrznego prawnika. W piątek ma dojść do przesłuchania Hornera.
Kilka źródeł z padoku Formuły 1 twierdzi, że firma produkująca napoje energetyczne poprosiła już 50-latka o rezygnację z kierowania zespołem. Byłby to szok dla świata F1, bo Horner rządzi Red Bullem od momentu, w którym gigant z Austrii wszedł do królowej motorsportu.
Pojawiają się różne wersje oskarżeń pod adresem Hornera. "Bild" twierdził, że szef Red Bulla miał wysłać niewłaściwe zdjęcia jednemu z podległych pracowników. Inne źródła mówią z kolei o mobbingu. Brytyjczyk ma rządzić ekipą F1 w sposób bardzo agresywny i zaborczy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
Czy Horner utrzyma stanowisko i pojawi się na polach startowych z ekipą wraz z inauguracją sezonu 2024? - Nie. W przyszłym tygodniu jest prezentacja nowego bolidu Red Bulla i uwierzcie mi, nie będzie na niej Hornera - odpowiedział krótko Giedo van der Garde, były kierowca F1, cytowany przez agencję prasową GMM.
- Biorąc pod uwagę te oskarżenia, wszyscy musimy spojrzeć w lustro i upewnić się, że zadajemy sobie właściwe pytania i postępujemy w sposób prawidłowy, z którego możemy być dumni nie tylko teraz, ale też za dziesięć lat - dodał James Vowles, szef Williamsa, który został poproszony o komentarz do afery w Red Bullu.
Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że oskarżenia są elementem walki o władzę w Red Bullu po śmierci miliardera Dietricha Mateschitza. Władzę w ekipie chce przejąć 80-letni Helmut Marko, który formalnie zatrudniony jest przez firmę produkującą energetyki jako doradca ds. motorsportu. Horner miał domagać się odejścia Marko jesienią ubiegłego roku, bo miał dość jego potężnych wpływów w zespole. Oficjalnie obaj przed paroma miesiącami zaprzeczyli plotkom o rzekomym konflikcie.
- Horner i Marko stali się jak ogień i woda - powiedział holenderski dziennikarz Erik van Haren z "De Telegraaf", który zwykle ma dobre informacje z wnętrza Red Bulla ze względu na osobę Maxa Verstappena.
Obecny szef Red Bulla ma jednak wsparcie inwestorów z Tajlandii, a to do nich należy 51 proc. akcji firmy. Tyle że jeśli Horner faktycznie dopuścił się niewłaściwego zachowania, może stracić stanowisko. W obecnych czasach standardy postępowania ustawione są bardzo wysoko, a oskarżenia chociażby o mobbing mogą szkodzić tak potężnej marce jak Red Bull i negatywnie wpływać na jej działalność biznesową.
Kandydatem na nowego szefa Red Bulla jest Jonathan Wheatley, obecny menedżer zespołu z Milton Keynes.
Czytaj także:
- Pożegna się z Ferrari tytułem? Sainz ujawnił swój plan
- Piątek sądnym dniem dla szefa Red Bulla. Są nowe informacje