W środę WP SportoweFakty opisały przypadek firmy Stake, która z rozmachem weszła do Formuły 1 i budzi olbrzymie kontrowersje. Podmiot zarejestrowany na rajskiej wyspie Curacao, mający faktycznie siedzibę w Australii, zaoferował zespołowi F1 z Hinwil kwotę ok. 100-120 mln dolarów za trzy lata współpracy.
To wszystko w sytuacji, gdy w wielu krajach obowiązują przepisy zabraniające promocji hazardu. Z tego powodu Stake F1 Team będzie musiał podczas wybranych wyścigów zmieniać nazwę na Kick F1 Team i będzie w ten sposób reklamować portal streamingowy należący do kontrowersyjnego sponsora.
Kontrowersyjny sponsor z F1 działa w Polsce
Firma prowadząca internetowe kasyno kryptowalutowe wypchnęła ze szwajcarskiej ekipy Orlen, który oferował znacznie gorsze warunki finansowe. Co więcej, gdyby przedsiębiorstwo z Płocka pozostało w zespole jako mniej znaczący sponsor, groziłoby mu złamanie polskiej ustawy hazardowej. Zabrania ona bowiem promowania hazardu. Dlatego Orlen przed sezonem 2023 postawił na współpracę z Alpha Tauri (obecnie Visa Cash App RB).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
- Wystarczyłoby, że chcielibyśmy postawić bolid do celów marketingowych na stacji paliw w Polsce, a moglibyśmy zostać oskarżeni o promowanie hazardu, złamanie ustawy i narazilibyśmy firmę na milionowe kary - usłyszeliśmy w Orlenie.
Działalnością Stake zainteresowali się już Szwajcarzy, gdzie promocja hazardu również jest zabroniona. W środę tamtejsza telewizja SRF poinformowała o wszczęciu śledztwa, które może zakończyć się karą w wysokości 500 tys. franków szwajcarskich (ponad 2,3 mln zł). - Słowo "Stake" tak mocno wryło się w umysły widzów, że najprawdopodobniej firma przekroczyła czerwoną linię. Jej działanie można potraktować jako nielegalną reklamę - powiedział Patrick Krauskopf, profesor zajmujący się zasadami konkurencji na uniwersytecie w Zurychu.
W środę szwajcarski zespół F1 usunął wszelkie wzmianki o firmie Stake ze swojej strony internetowej. Informacji o kasynie kryptowalutowym próżno szukać w zakładce "partnerzy". "Jesteśmy w ścisłym kontakcie ze szwajcarską komisją i przestrzegamy wszystkich zasad. To całkowicie rutynowa sytuacja" - zapewniono w oświadczeniu ekipy.
Gdy wejdziemy na stronę firmy Stake z terenu Polski, zobaczymy interfejs w naszym języku i grafiki przygotowane specjalnie dla Polaków. "Graj sprytniej" - czytamy na jednej z nich. Jest to o tyle ciekawe, że próżno szukać kontrowersyjnego sponsora ze świata F1 na liście podmiotów, jakie posiadają zgodę Ministerstwa Finansów na prowadzenie hazardu i zakładów bukmacherskich w sieci.
Ministerstwo Finansów wyjaśnia
Czy firma Stake łamie polskie prawo? WP SportoweFakty skontaktowały się z resortem finansów. W nadesłanej nam odpowiedzi czytamy, że nie planuje on nowelizacji ustawy o grach hazardowych, gdyż obecne przepisy są wystarczające. "Obowiązująca regulacja sformułowana jest w sposób niepozostawiający wątpliwości: urządzanie gier hazardowych przez sieć Internet, z wyjątkiem zakładów wzajemnych i loterii promocyjnych, jest objęte monopolem państwa" - czytamy.
Dlatego też na liście podmiotów, które mogą prowadzić działalność hazardową w sieci są tylko dwie strony zarejestrowane przez Totalizator Sportowy sp. z o.o., czyli spółkę Skarbu Państwa. Co więcej, ministerstwo doskonale zdaje sobie sprawę z działalności Stake w Polsce. Domena tej firmy została "zidentyfikowana jako oferująca gry hazardowe niezgodnie z przepisami prawa".
Stake znalazł się też w rejestrze domen, w którym znajdziemy podmioty prowadzące działalność niezgodnie z polską ustawą. Kontrowersyjny sponsor znajduje się na tej liście od 2020 roku. Inne jego domeny wpisano do rejestru w 2021 i 2023 roku. "Wpisanie domeny do Rejestru rodzi obowiązek, po stronie przedsiębiorców telekomunikacyjnych, zablokowania dostępu do strony internetowej z terytorium RP i wyświetlenia komunikatu o jej nielegalnym charakterze" - informuje resort finansów.
"Nadzór nad przestrzeganiem prawa w zakresie gier hazardowych, w tym poprzez monitorowanie sieci Internet i identyfikowanie stron internetowych pod kątem naruszania przepisów ustawy o grach hazardowych, w szczególności na potrzeby funkcjonowania Rejestru domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą o grach hazardowych, jest jednym z obszarów działania Krajowej Administracji Skarbowej" - dodaje Ministerstwo Finansów.
W praktyce oznacza to, że ktoś nie dopilnował, aby strona internetowa Stake była blokowana dla osób wchodzących na nią z terytorium Polski. Firmie grożą też konsekwencje karne za łamanie polskiej ustawy.
"Kto wbrew przepisom ustawy lub warunkom koncesji lub zezwolenia urządza lub prowadzi gry hazardowe, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 3, albo obu tym karom łącznie" - czytamy w Kodeksie karnym skarbowym. Skoro jednak Stake stać, by wykładać miliony dolarów na promocję poprzez F1 i kluby piłkarskiej Premier League, zdaje się ona nie przejmować tymi konsekwencjami.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Przelicytowali Orlen. Za firmą ciągną się kontrowersje
- Kontrowersyjny sponsor w F1. Ruszyło śledztwo, możliwa wysoka kara