Szef Red Bulla przesłuchany. To nie koniec sprawy

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner

W piątek doszło do przesłuchania Christiana Hornera, który oskarżony jest o "niewłaściwe zachowanie" względem jednego z pracowników Red Bull Racing. Ku sporemu zaskoczeniu kibiców F1, wyrok nie zapadł. Sprawa będzie mieć ciąg dalszy.

Od kilku dni media żyją wydarzeniami wokół Christiana Hornera. Na początku tygodnia ujawniono, że wobec szefa Red Bull Racing wszczęto wewnętrzne dochodzenie. Brytyjczyk został oskarżony o "niewłaściwe zachowanie" względem jednego z pracowników. Władze austriackiego koncernu poprosiły go o dobrowolną rezygnację, ale 50-latek odmówił i zaprzeczył stawianym mu zarzutom.

Z ostatnich doniesień wynika, że niektóre działania Hornera mogły mieć cechy mobbingu. Szef "czerwonych byków" miał być niezadowolony z pracy jednej osoby, krytykował ją publicznie i wymagał lepszych efektów. Miał też wysyłać temu pracownikowi wiadomości o "agresywnym charakterze".

W piątek w Londynie odbyło się przesłuchanie Brytyjczyka w tej sprawie przed niezależnym prawnikiem, ale wyrok nie zapadł. Według ustaleń "The Race", wewnętrzne śledztwo ma potrwać nieco dłużej - przewiduje się, że nawet kilka tygodni. Wyrok ws. Hornera może zapaść tuż pierwszym wyścigiem Formuły 1 sezonu 2024. GP Bahrajnu odbędzie się 2 marca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola

Na 15 lutego zaplanowano premierę tegorocznego bolidu Red Bulla, ale w obecnej sytuacji, o ile do tego czasu nie zapadnie decyzja ws. Hornera, wątpliwy wydaje się udział Brytyjczyka w odsłonięciu modelu RB20.

Ciekawe informacje na temat wydarzeń w Red Bullu przekazał też Craig Slater ze Sky Sports. Brytyjski dziennikarz twierdzi, że oskarżenia względem Christiana Hornera wcale nie są efektem walki na górze pomiędzy szefostwem zespołu F1 a władzami austriackiego koncernu produkującego napoje energetyczne. Wcześniej spekulowano, że do odejścia Brytyjczyka chce doprowadzić Helmut Marko. 80-latek jest zatrudniony jako doradca Red Bulla ds. motorsportu i ma ogromne wpływy w zespole z Milton Keynes.

- Otrzymałem z zespołu informację, że to wcale nie jest walka o władzę między Milton Keynes a Salzburgiem, tak jak niektórzy próbują to przedstawiać w sieci. Mówimy o organizacji, którą założył miliarder Dietrich Mateschitz, który zmarł kilka miesięcy temu. Od tego momentu Oliver Mintzlaff odpowiada za wszystkie decyzje sportowe - powiedział Slater.

- Wyjaśniono mi, że byłoby to zbyt staromodne, gdyby takie poważne śledztwo było wyłącznie wynikiem walki o władzę toczącej się gdzie indziej - dodał dziennikarz Sky Sports.

Czytaj także:
- "Zakaz kłusownictwa". Specjalna klauzula w umowie Hamiltona
- Konflikt z Verstappenem? Nowa teoria na temat problemów szefa Red Bulla

Komentarze (1)
avatar
Michał Huć
10.02.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skąd mamy wiedzieć czy straci pracę jak nie wiemy po co chodzi, co zrobił itd...?