Lewis Hamilton po sezonie 2024 opuści Mercedesa na rzecz Ferrari. Zanosiło się, że w tej sytuacji liderem niemieckiej ekipy zostanie George Russell. Nie jest to jednak przesądzone. Zespół z Brackley może wykorzystać chaos panujący w Red Bull Racing, by przekonać do transferu Maxa Verstappena. Holender naturalnie stałby się numerem jeden w Mercedesie.
Russell został zapytany o ewentualny angaż Verstappena na konferencji przed GP Arabii Saudyjskiej. 26-latek doskonale rozumie, skąd chęć jego zespołu, by sięgnąć po kierowcę takiego kalibru. - Myślę, że każda ekipa chce mieć jak najmocniejszy skład. Max to najlepszy kierowca w F1 w tej chwili. Jeśli ktokolwiek miałby szansę podpisać z nim kontrakt, na 100 proc. skorzysta z okazji - powiedział Brytyjczyk, cytowany przez racefans.net.
- Pytanie bardziej tyczy się drugiej strony, Maxa i Red Bulla. Dzieje się teraz tam tak wiele, że nawet nie wiemy, o co chodzi. Wszystko odbywa się za zamkniętymi drzwiami i to nie jest sprawa Mercedesa. Transfer Maxa byłby jednak ekscytujący - dodał Russell.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Kierowca Mercedesa podkreślił, że od ponad dwóch sezonów toczy wewnętrzną walkę z Hamiltonem, z której często wychodzi zwycięsko. Dlatego nie boi się rywalizacji z Verstappenem. - To mój trzeci rok z Lewisem, najlepszym kierowcą F1 wszech czasów. Czuję, że wykonuję przeciwko niemu całkiem niezłą robotę - stwierdził Russell.
- Ktokolwiek stanie do walki obok mnie, z radością go przywitam. Potraktuję to jako wyzwanie. Chcę mierzyć się z najlepszymi. Ostatecznie skupiam się jednak na sobie. Wierzę w siebie. Jestem przekonany, że mogę pokonać każdego kierowcę ze stawki. Musisz mieć taką mentalność. Zwłaszcza mając Hamiltona jako punkt odniesienia w ostatnich latach - podsumował kierowca zespołu z Brackley.
Obecny kontrakt Russella z Mercedesem wygasa po sezonie 2025 i nie zanosi się, aby Brytyjczyk chciał poszukać miejsca do jazdy w innym zespole.
Czytaj także:
- Afera wokół Red Bulla nie ma końca. Prawnicy wkroczyli do akcji
- Skandal goni skandal. Kolejne problemy prezydenta FIA