Kibice Roberta Kubicy doskonale pamiętają Claire Williams. To ona stała na czele legendarnego zespołu Formuły 1, gdy w 2019 roku polski kierowca wracał do regularnego ścigania. Williams w tamtym okresie okazał się karykaturą legendy F1. Spóźnił się z budową bolidu na zimowe testy, przez cały sezon miał problemy z zapasem części zamiennych i na jednym okrążeniu potrafił odstawać o kilka sekund od rywali.
To wszystko było "zasługą" Brytyjki, która stała na czele Williamsa niemal przez dekadę. Coraz gorsze wyniki zespołu oraz ryzyko jego bankructwa doprowadziły do sprzedaży rodzinnego biznesu w sezonie 2020, kilkanaście miesięcy po odejściu Kubicy. Czy z perspektywy czasu 47-latka potrafi przyznać się do błędów? Okazuje się, że nie.
Claire Williams niczego nie zrozumiała
, który założył legendarną ekipę z Grove, zrezygnował z codziennego zarządzania nią w roku 2012 z powodu problemów zdrowotnych. Brytyjczyk nazwał to "kolejnym etapem stopniowego, ale nieuniknionego procesu przekazywania władzy". Chociaż zachował stanowisko szefa zespołu, to od tego momentu kluczowe decyzje podejmowała jego córka - oficjalnie jako zastępczyni szefa ekipy.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma wątpliwości. Jego zdaniem to początek katastrofy żużla
Gdy Claire Williams obejmowała władzę w Grove, kierowcami tej ekipy byli Felipe Massa oraz Valtteri Bottas. W najnowszej rozmowie z "Blackbook Motorsport" Brytyjka przyznała, że był to jej "ulubiony skład". To właśnie Bottas i Massa zaczęli osiągać dobre wyniki w roku 2014, ale w głównej mierze za sprawą wydajnego silnika Mercedesa.
- W moim czasie Williams wywalczył 15 podiów. Nie sądzę, aby którykolwiek z szefów zespołów, poza Toto Wolffem i Christianem Hornerem, w ciągu ostatnich 14 lat stanął tyle razy na "pudle". Zdobyłam jedną czwartą wszystkich punktów Williamsa w całej historii zespołu. To sporo. Jednak ludzie o tym zapominają z powodu moich ostatnich sezonów w Williamsie - powiedziała Brytyjka w "Blackbook Motorsport".
Powyższe słowa pokazują, dlaczego Claire Williams nie mogła odnieść sukcesu w F1. Brytyjka przez cały okres pracy w padoku nie dostrzegała problemu w sobie i była bezkrytyczna dla własnych decyzji. Statystyki z podiami są zakłamane, bo więcej na swoim koncie zanotowali m.in. szefowie Ferrari i McLarena. Na dodatek Williams wizyty na "pudłach" zawdzięczał jedynie silnikom Mercedesa, które o kilka kroków wyprzedzały konkurencję.
Równie kłamliwe jest bronienie swojego dorobku poprzez podawanie statystyk punktowych. Claire Williams "zapomniała", że w jej czasach sezon F1 jest znacznie dłuższy niż w okresie rządów ojca, a punktowanych jest więcej pozycji.
Winni są inni
Czy Claire Williams przyznaje się do błędów? Nie. Spadek rodzinnego zespołu na dno tłumaczy "niezrównoważoną strukturą finansową F1". Zwraca uwagę na to, że stajnia z Grove ze względu na swoją historię mogła liczyć jedynie na dodatkowe 10 mln dolarów. Pozostałe nagrody finansowe były dzielone tak, by najwięcej zyskiwali giganci tego sportu - , Ferrari i .
Warto jedna pamiętać, że w tym samym okresie w F1 dużo lepsze wyniki osiągał chociażby zespół Force India, również znajdujący się w prywatnych rękach i mający problemy finansowe. Stajnia z Silverstone potrafiła dwukrotnie kończyć rywalizację na czwartym miejscu w klasyfikacji konstruktorów F1. Za to Williams w latach 2018-2020 regularnie zamykał stawkę. W tym okresie zdobył ledwie osiem punktów, w tym jeden wywalczony przez Roberta Kubicę.
Ostatecznie zespół został sprzedany funduszowi Dorilton Capital za 179,5 mln dolarów. Claire Williams przyznała, że decyzja o pozbyciu się ekipy była "trudna", ale z perspektywy czasu jest "dumna ze sprzedaży", bo "nie trafiliśmy pod zarząd komisaryczny ani nikogo nie musieliśmy zwalniać".
- 45 lat w F1 to naprawdę długi okres, który kształtuje twoje życie, definiuje charakter i to, kim jesteś. Żyłam Williamsem, oddychałam nim przez całe moje życie, więc cztery lata poza tym sportem wydają mi się dość surrealistyczne. Tęsknię za tym. Brakuje mi F1. Bycie częścią tego niesamowitego świata pochłania wszystko. Trudno jest odejść i znaleźć sens i cel gdzieś indziej. Mam kochanego syna, którego dzieciństwo nieco przegapiłam, bo zajmowałam się Williamsem. Teraz zostanę mamą i żoną na pełen etat - powiedziała Claire Williams.
Za mało kobiet w F1?
Claire Williams od lat powtarza też argument o tym, że nie wyszło jej w F1, gdyż była jedyną kobietą na stanowisku szefa zespołu. Jedynie w Sauberze na podobnym stanowisku w latach 2010-2017 oglądaliśmy Monishę Kaltenborn. Brytyjka zwróciła uwagę na to, że w serialu "Drive to survive", który opowiada o kulisach Formuły 1, tylko 3 proc. czasu poświęcono kobietom.
- Wiem, że serial spotkał się z dużą krytyką za tak małą liczbę kobiet na ekranie. Moim zdaniem to powód do wstydu, ponieważ w F1 pracuje wiele pań i zrobiono wiele, aby zwiększyć ich obecność w padoku. Bez wątpienia jest jeszcze wiele pracy do wykonania w tym aspekcie - oceniła była szefowa Williamsa.
Brytyjka twierdzi, że podczas jej pracy w Williamsie jednym z głównych celów była promocja różnorodności. Dlatego zespół dał możliwość odbycia treningów Susie Wolff, która pozostaje ostatnią kobietą biorącą udział w weekendzie wyścigowym F1. Później rolę ambasadorki powierzono Jamie Chadwick, która została mistrzynią W Series - kategorii wyścigowej wyłącznie dla pań.
- Podczas mojej pracy w zespole zwiększyliśmy liczbę kobiet o 10 proc., co było jednym z największych wzrostów we wszystkich zespołach F1. Niezwykle ważne jest, aby w tym sporcie kobiety zajmowały naprawdę wysokie stanowiska. Opuściłam F1 przed czterema laty i nadal mamy samych mężczyzn wśród szefów zespołów. Ilu dyrektorów finansowych w padoku to kobiety? Ilu głównych aerodynamików? Ilu dyrektorów technicznych? - zapytała Williams.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Bez szans na hitowy duet w F1? "To nie zadziała"
- Lewis Hamilton czuje się "okradziony" z tytułu. Pierwsze takie słowa