Kula trafiła w serce. Tajemnicze morderstwo Pietrowa

Instagram / vitalypetrov / Na zdjęciu: Witalij Pietrow (z lewej) z ojcem Aleksandrem
Instagram / vitalypetrov / Na zdjęciu: Witalij Pietrow (z lewej) z ojcem Aleksandrem

Nazywano go "Stalinem", bo w Wyborgu mógł wszystko. Aleksander Pietrow, ojciec byłego kierowcy F1, został zastrzelony przed niespełna czterema laty. Rosjanie nie spieszą się jednak z wyjaśnieniem zbrodni, w której rolę mogły odegrać spore pieniądze.

Wyborg to 80-tysięczne miasto położone w obwodzie leningradzkim, niedaleko granicy z Finlandią. Aleksander Pietrow miał w nim potężną pozycję. Zaczynał jako bokser, później pracował jako elektryk w hotelu "Przyjaźń". Przyjeżdżało do niego wielu gości zza granicy, co pozwalało mu budować kontakty. Rosjanin zyskał sławę w roku 1985, gdy w jednym z barów doszło do ataku na 17-latka. Chłopiec w następstwie brutalnego pobicia został sparaliżowany.

"Stalin" z Wyborga

Pietrow zmotywował lokalną społeczność i obiecał znalezienie sprawców pobicia. To mu się udało. W ten sposób Rosjanin zbudował swoją pozycję. Miał też smykałkę do interesów. Dostrzegł, że Finowie przyjeżdżają do Wyborga po miotły, bo kurs waluty powodował, że były one dla gości zza granicy niezwykle tanie. Sam załatwiał materiały do wiązania mioteł, płacił mieszkańcom za to w rublach, a gotowy towar sprzedawał Finom w niemieckich markach.

- W Wyborgu mogą pracować tylko osoby urodzone w Wyborgu. Wszyscy wywodzą się z tego samego przedszkola, a potem razem dorastają. Wszyscy są w tym samym sosie. Wyborg to swego rodzaju Sycylia - mówił nam w 2022 roku dziennikarz Jewgienij Wyszczenkow z 47news.ru.

ZOBACZ WIDEO: "On się pięknie uśmiechnie". Stanowcza opinia o Gregu Hancocku i jego przydatności

To właśnie wtedy małym miastem wstrząsnęła informacja o śmierci "Stalina z Wyborga". Ojciec Witalija Pietrowa, partnera Roberta Kubicy z Renault z sezonu 2010 i pierwszego Rosjanina w F1, został zamordowany w październiku 2020 roku. Wziął kąpiel, wyszedł z jacuzzi i przechadzał się po domu, gdy snajper oddał trzy strzały w jego kierunku. Jedna z kul trafiła w serce. Strzelec miał znajdować się kilkaset metrów dalej - po drugiej stronie rzeki Wielikaja.

Kto zabił Pietrowa?

Po niemal czterech latach nadal nie wiadomo, kto stał za morderstwem Aleksandra Pietrowa. Jak zwróciła uwagę niezależna"Nowaja Gazeta", w pierwszych dniach wydawało się, że śledztwo w tej sprawie będzie prowadzone niemal on-line. Na miejscu zbrodni wprost z Moskwy pojawili się przedstawiciele ministerstwa spaw wewnętrznych, opiekę nad śledztwem przejął szef Komitetu Śledczego Obwodu Leningradzkiego gen. Siergiej Sazin.

Sazin długo nie kierował pracą śledczych, bo następnego dnia po morderstwie Pietrowa sprawa trafiła w ręce szefa rosyjskiego Komitetu Śledczego - Aleksandra Bastrykina. Co ciekawe, był on też obecny w Smoleńsku po wypadku prezydenckiego samolotu i wspólnie z polskimi prokuratorami ustalał zasady dotyczące współpracy przy wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej.

"Szybko okazało się, że śledztwo toczy się w jakiś tajemniczy sposób. Na jaw wyszło wiele szczegółów, których upublicznieniem śledczy i agenci nie byli zainteresowani" - napisała niezależna "Nowaja Gazeta".

"Śmierć staje się nami"

Pietrow co roku był gościem festiwalu filmowego "Okno na Europę", na którego organizację w Wyborgu wykładał własne pieniądze. Jak na ironię, ostatnim filmem, który obejrzał był dramat "Śmierć staje się nami". W nim główna bohaterka choruje na raka i przygotowuje się do własnego pogrzebu. Rosjanin też zmagał się z nieuleczalną chorobą i wiedział, że zostało mu niewiele życia. Nie mógł jednak przewidzieć, że zginie od strzału snajpera.

W pogrzebie "Stalina z Wyborga" uczestniczyli najważniejsi politycy obwodu leningradzkiego, były delegacje z Moskwy. Pojawił się też ogromny wieniec z napisem "od Borisa i Kariny Rotenbergów". Boris Rotenberg to przyjaciel Władimira Putina z czasów dzieciństwa, twórca akademii wyścigowej SMP Racing. Oligarcha zawdzięcza swój majątek bliskiej znajomości z krwawym dyktatorem.

Pietrow zaprzyjaźnił się z Rotenbergiem, gdy jego syn startował w Formule 1. Wtedy też poznał Putina. "Stalin" utrzymywał bliskie kontakty z wszystkimi ludźmi z bliskiego kręgu rosyjskiego dyktatora. W większości były to osoby wywodzące się z KGB. Przywódca Kremla dorastał w Sankt Petersburgu, od Wyborga dzielą go dwie godziny drogi.

Kto ukradł 700 mln rubli?

Krótko przed śmiercią Pietrowa miasto zaczęło żyć aferą korupcyjną wielkości 700 mln rubli (ok. 30 mln zł). Media wymieniały nazwisko Rosjanina jako podejrzanego w sprawie, miał też zostać wyznaczony termin jego przesłuchania, ale na dwa dni przed rzekomym złożeniem zeznań "Stalin" został zamordowany. Rosyjskie służby nigdy jednak nie potwierdziły, że Pietrow faktycznie został wezwany na przesłuchanie.

W sprawę kradzieży pieniędzy z budżetu Wyborga oskarżeni zostali szef komisji finansów Aleksander Bołuczewskij i szef lokalnej administracji Giennadij Orłow. Ten pierwszy zwrócił na siebie uwagę FSB, gdy zaczął się starać o zgodę na pobyt stały w Kanadzie i wystawił na sprzedaż wszystkie rosyjskie nieruchomości. Orłow początkowo oskarżał podwładnego o kradzież środków, ale podczas późniejszych zeznań Bołuczewskij twierdził, że działał w porozumieniu ze swoim szefem.

W tym samym czasie Pietrow walczył z nowotworem. Od 20 września do 1 października był w prywatnej klinice w Szwajcarii - ustaliła "Nowaja Gazeta". Stamtąd poleciał na wakacje na Malediwy. Następnie miał w planach operację w Szwajcarii, ale wprowadzenie obostrzeń pandemicznych poskutkowało tym, że wylądował w Rosji.

- Gdyby Pietrow był zamieszany w kradzież 700 mln rubli, to czy rzeczywiście wracałby do Rosji w tak skandalicznych okolicznościach? - zapytał Irek Murtazin, dziennikarz "Nowaja Gazeta".

"Stalin" miał prowadzić własne śledztwo ws. kradzieży miejskich funduszy. - Powiedział mi, że doszedł do sedna sprawy i wkrótce wszyscy dowiedzą się, kto za tym wszystkim stoi - powiedział gazecie jego prawnik Iwan Paszyncew.

- Tata aktywnie prowadził śledztwo w tej sprawie. Wiedziała o tym cała nasza rodzina. Nie miał zamiaru tak tego zostawiać. Chciał nawet przełożyć w czasie operację i późniejszą rekonwalescencję. To ja nalegałem, by najpierw zajął się swoim zdrowiem - dodał Witalij Pietrow, były rosyjski kierowca F1, syn zamordowanego.

"Mała Rosja" w Wyborgu

Dziennikarz Irek Murtazin spotkał się z wieloma osobami, gdy próbował ustalić, kto stoi za morderstwem. Jego rozmówcy potwierdzili, że o Pietrowie mówiło się "właściciel Wyborga". - Tyle że on nie kontrolował "ulicy". W mieście pojawiały się przestępstwa o charakterze kryminalnym, z którymi służby nie potrafiły sobie poradzić. Pietrow kontrolował władzę. Bez jego zgody nie można było dostać np. pozwolenia na budowę - usłyszał Murtazin od jednego z rozmówców.

Pietrow miał czerpać zyski z wszelkich prac budowlanych w mieście. To nie wszystkim się podobało. - On stworzył autorytarny system rządów w mieście. Taką "małą Rosję". Z czasem zaczął się wtrącać innym do biznesów - dodał inny z rozmówców rosyjskiego dziennikarza.

Wkrótce od morderstwa Pietrowa miną cztery lata, a Rosjanie nie kwapią się do jego wyjaśnienia. To sprawa, jakich wiele w Rosji w okresie rządów Putina. Śmierć ojca nie wpłynęła jednak na życie jego syna. Odziedziczył on sporą część majątku po zamordowanym ojcu, pojawia się na różnych zawodach motorsportowych w kraju i powiela rosyjską propagandę od momentu wybuchu wojny w Ukrainie.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty 

Czytaj także:
- Do lata wyleci z F1? Ultimatum dla Ricciardo
- Wiek nie stanowi przeszkody dla Alonso. Nawet nie myśli o końcu kariery