W czwartek Aston Martin poinformował o zawarciu wieloletniej umowy z Fernando Alonso. Brytyjski zespół nie ujawnił jej szczegółów. Wiadomo jedynie, że kierowca z Oviedo zgodził się na starty zielonym bolidem przez co najmniej kolejne dwa lata (2025-2026). Jeśli później Hiszpan będzie chciał kontynuować karierę w Formule 1, zespół jest na to otwarty. Jeśli nie, Alonso ma zostać ambasadorem Aston Martina i angażować się w promocję jego samochodów drogowych.
W ten sposób dwukrotny mistrz świata może wyśrubować wiele rekordów w F1, gdyż w sezonie 2026 skończy 45 lat. Alonso nie uważa jednak, aby jego wiek stanowił przeszkodę do osiągania dobrych rezultatów. - To prawda, że będę miał 45 lat albo więcej i nadal będę się ścigał. Jeśli pewnego dnia poczuję, że nie mam motywacji, nie jestem w dobrej formie lub nie jestem szybki, to mam uczciwe relacje z Aston Martinem - powiedział Hiszpan, cytowany przez motorsport.com.
- Będę pierwszym, który podniesie rękę i powie: "wiesz, straciłem to i tamto". Wtedy znajdziemy rozwiązanie. Jednak nie widzę, by miało do tego dojść w najbliższych latach. Jak powiedziałem, GP Japonii było jednym z moich najlepszych występów w ostatnich latach, a ten wyścig odbywał się pięć dni temu. Czuję się dobrze. Nie widzę żadnego problemu w związku z moim wiekiem - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Nie chciał zostać prezesem. Czy Piotr Protasiewicz boi się odpowiedzialności?
Hiszpan zwrócił uwagę na to, że kariery kierowców w F1 wydłużają się i jako przykład podał Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk podpisał kontrakt z Ferrari, który może obowiązywać nawet do końca sezonu 2027. - Lewis w styczniu skończy 40 lat, więc nie będę jedyną "czterdziestką", o której będziecie mówić w mediach! - zażartował Alonso.
Co ciekawe, wcześniej Alonso sugerował, że może zakończyć karierę, jeśli uzna, że nie ma już w sobie zapału do ścigania. Kierowca z Oviedo zwracał uwagę na to, że na ciągłym podróżowaniu po świecie cierpią jego bliscy i kontynuowanie startów w F1 może być "egoistyczne".
- Formuła 1 pochłania cały twój czas i energię. Musisz porzucić w życiu praktycznie wszystko, aby dalej się ścigać. Potrzebowałem kilku wyścigów, aby przemyśleć wszystko i uzyskać odpowiedź, czy jestem gotowy zaangażować się w to wszystko na kilka kolejnych lat. Nie chodziło o wyścigi, a bardziej o podróżowanie. Patrzyłem na obecny kalendarz i myślałem, że to będzie zbyt wiele - wyjaśnił Alonso.
- Mamy zobowiązania przed sezonem, sesje zdjęciowe, kręcenie materiałów reklamowych, premierę bolidu. To wszystko jest dość wymagające dla kierowcy, a zwłaszcza dla mnie na takim etapie kariery. Dlatego chciałem sprawdzić, jak reaguję na trudny początek roku, gdy jest sporo podróżowania, dochodzi do zmiany stref czasowych, itd. - podsumował Alonso, który "nie byłby szczęśliwy, gdyby siedział w domu i oglądał wyścigi F1 przed telewizorem".
Czytaj także:
- Ależ zwrot akcji ws. Sainza! Kontrakt podpisany?
- "Mentalność samuraja". Ten kierowca zaskoczył wszystkich