Groźby śmierci w F1. "Konsekwencje były okropne"

Getty Images / Qian Jun / Aston Martin / Na zdjęciu: Johnny Herbert, w kółku Fernando Alonso
Getty Images / Qian Jun / Aston Martin / Na zdjęciu: Johnny Herbert, w kółku Fernando Alonso

Fernando Alonso w GP Australii otrzymał kontrowersyjną karę, na którą wpłynąć miał Johnny Herbert. Brytyjczyk, który w przeszłości miał na pieńku z Hiszpanem, zasiadał w składzie sędziowskim. Po wyścigu Herbert nie miał łatwego życia.

Kara dla Fernando Alonso w GP Australii wywołała szereg dyskusji w Formule 1. Kierowca Aston Martina na ostatnim okrążeniu bronił się przed atakami George'a Russella. Hiszpan chciał zmylić rywala, przed jednym z zakrętów zahamował nieco wcześniej, ale Brytyjczyk zagapił się i dostrzegł to zbyt późno. Russell ostro zahamował, stracił panowanie nad bolidem i zaliczył poważny wypadek.

Sędziowie nałożyli później na Alonso 20 s kary, obwiniając go o doprowadzenie do "potencjalnie niebezpiecznej" sytuacji na torze. Wielu kierowców F1, w tym sam zainteresowany, nie zgodziło się z takim werdyktem. Również eksperci z padoku zwrócili uwagę na to, że 42-latek miał prawo do obierania różnych opcji obronnych, a blokowanie rywala nie jest niczym nowym w F1.

Na karę dla byłego mistrza świata miał naciskać Johnny Herbert. Brytyjczyk, który w przeszłości sam ścigał się w F1, wcześniej pracował dla Sky Sports. Obecny sędzia FIA od lat ma na pieńku z Alonso, który kiedyś wyśmiał jego teorie i stwierdził, że nie nadaje się do roli telewizyjnego eksperta.

ZOBACZ WIDEO: W wyniku wypadku stracił ręce. Opowiedział, jak uporał się z dramatem

Herbert, po kilku tygodniach od wydarzeń z Melbourne, zdradził, że po GP Australii przeżył trudne chwile. - Konsekwencje tej decyzji były okropne. W mediach społecznościowych skierowano w moją stronę groźby śmierci. Na szczęście jestem gruboskórny. Fakt, że wskazali mnie na winnego i odpowiedzialnego za tę decyzję, jest dla mnie żałosny - powiedział Herbert, którego cytuje crash.net.

Brytyjczyk opowiedział też o genezie konfliktu z Alonso. - Myślę, że wszystko zaczęło się w Bahrajnie dwa lata temu. Alonso wcześniej ścigał się w McLarenie i niemal w każdym wyścigu oczerniał silnik Hondy, porównując go do maszyny GP2. Mówił to bardzo głośno. Powiedziałem wtedy w Sky, że Fernando powinien opuścić zespół, skoro mu się tam nie podoba. Nie powiedziałem, że powinien zakończyć karierę - przypomniał Herbert.

- Gdy przed dwoma laty w Bahrajnie mieliśmy wejście na żywo, Fernando zaatakował mnie i mówił, że jest mistrzem świata, więc nie przejdzie na emeryturę, by zostać komentatorem i wytknął mi, że nigdy nie zdobyłem tytułu. Kibice po GP Australii użyli tego jako broni przeciwko mnie - dodał były ekspert Sky Sports.

- Dostawałem wiadomości, w których zamieszczano emotikony i zdjęcia sztyletów, noży. Ludzie pisali, że znają mój adres i mnie dopadną. W większości pisali to Hiszpanie. Oni powinni przejrzeć i przeczytać wyjaśnienie decyzji o karze, bo była dość jasna. Niektórzy wytykali mi, że nie jestem mistrzem świata, więc nie mam kwalifikacji do bycia sędzią. Ten przykry incydent nie zniechęcił mnie jednak do pracy w roli stewarda. Niestety, taka krytyka to część tej gry - podsumował Herbert.

Czytaj także:
- Spisek przeciwko prezydentowi FIA? "Wiem, kto za tym stoi"
- Kierowca na wylocie z F1. Zmiana jeszcze w maju?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty