Charles Leclerc i Carlos Sainz rozpoczynali GP Hiszpanii z piątego i szóstego pola startowego. Już pod koniec drugiego okrążenia 29-latek z Madrytu przypuścił atak na partnera z Ferrari, decydując się na jazdę po zewnętrznej. Monakijczyk nie zamierzał odpuszczać i pomiędzy samochodami doszło do kontaktu.
W następstwie kolizji Sainz ściął zakręt i znalazł się przed Leclercem. Sędziowie zajęli się tym incydentem, ale nie nałożyli kary na Hiszpana. Po wyścigu do tej sytuacji odniósł się Monakijczyk. 26-latek zdradził, że jego kolega z Ferrari zignorował wcześniejsze instrukcje zespołu.
- Na początku wyścigu mieliśmy jasną strategię. Obaj mieliśmy oszczędzać opony, aby później zaatakować. Tymczasem Carlos tego nie zrobił. Wręcz przeciwnie, pojechał na maksa w czternastym zakręcie i dzięki temu miał szansę wyprzedzić mnie w pierwszym zakręcie na kolejnym "kółku". Szkoda, bo straciliśmy czas na walkę między sobą - powiedział Leclerc w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Dosadna ocena Polaków. Mierzejewski wyróżnił jednego zawodnika
- Uszkodziłem przednie skrzydło, ponieważ Carlos skręcił w moją stronę i nie zauważył, że jestem obok. To skomplikowało nam wyścig. Nie rozumiem sensu takiego działania, skoro przed wyścigiem jasno powiedziano nam, że musimy oszczędzać opony na tym etapie rywalizacji. To było niepotrzebne, ale rozumiem, że to jego domowe Grand Prix. To też ważny moment w jego karierze, więc może chciał zrobić coś spektakularnego - dodał Leclerc.
Carlos Sainz po sezonie 2024 opuści Ferrari, aby zrobić miejsce dla Lewisa Hamiltona. Hiszpan nie ma ofert z czołowych ekip i znajduje się na radarze Williamsa oraz Stake F1 Team. Są to zespoły z końca stawki, więc w kolejnych latach kierowca z Madrytu nie będzie miał większych szans na walkę o choćby podium w GP Hiszpanii.
Leclerc ostatecznie ukończył GP Hiszpanii przed Sainzem, bo lepiej rozegrał drugą część wyścigu. Monakijczyk podkreślił jednak, że Ferrari "nie miało wystarczającego tempa", aby powalczyć o podium w Barcelonie. Dlatego reprezentant ekipy z Maranello musiał zadowolić się piątą lokatą.
- Nie było szans, abyśmy walczyli o podium. Strategia z wcześniejszym pit-stopem i zastosowanie opon z pośredniej i twardej mieszanki też nie zagrało na naszą korzyść. Te opony były za wolne w tych warunkach. Kierowcy, którzy korzystali z miękkiego, pośredniego i znów miękkiego ogumienia byli wyraźnie szybsi - podsumował Sainz.
Czytaj także:
- Anonimowy list i poważne oskarżenia. Policja wyjaśni aferę w F1?
- Firma rosyjskiego oligarchy kłamała? Pieniądze nie popłyną do Moskwy