W ostatnim GP Meksyku sędziowie nałożyli na Maxa Verstappena dwie kary po 10 s, co było konsekwencją bardzo agresywnej jazdy kierowcy Red Bull Racing. Holender dwukrotnie wyrzucał Lando Norrisa poza tor i robił wszystko, aby Brytyjczyk go nie wyprzedził. To właśnie rywal z McLarena jest jego głównym przeciwnikiem w walce o tytuł mistrzowski w Formule 1.
Nie były to pierwsze kontrowersyjne manewry Maxa Verstappena w tym sezonie. Holender w sytuacji, gdy Red Bull nie ma już dominującego samochodu, zaczął stosować ostre manewry. Wywołało to dyskusję w gronie ekspertów. Damon Hill w Sky Sports doszedł nawet do wniosku, że 27-latek "traktuje bolid niczym broń" i nie jest zdolny do uczciwej walki.
O krok dalej poszedł Johnny Herbert. Brytyjczyk, który był jednym z sędziów podczas GP Meksyku, zasugerował, że Verstappen celowo wypchnął Norrisa poza tor. Jego zdaniem, Holender chciał, aby w ten sposób pozycję zyskał Charles Leclerc. W ten sposób kierowca Red Bulla chciał zwiększyć swoje szanse na tytuł.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"
Co na to Verstappen? - Wiem, jak zachowuje się większość ludzi, to nic nowego. Ubiegły rok był idealny, więc dla wielu osób to było bolesne, że nie mogli powiedzieć nic negatywnego na mój temat. Teraz mają głos i wszyscy wychodzą z ukrycia. Po prostu mam zły paszport dla ludzi z padoku - powiedział aktualny mistrz świata, cytowany przez motorsport.com.
Verstappen nazwał teorię Herberta "dość ekstremalnym oskarżeniem". - Nie zepchnąłem Norrisa poza tor celowo. Przecież oni (sędziowie - dop. aut.) nie są w stanie zajrzeć mi do głowy. Po prostu ostro się ścigaliśmy - dodał.
Holender nie zamierza zmieniać swojego stylu jazdy. Podkreślił, że w takich sytuacjach jak z Norrisem "czasem się wygrywa, czasem się przegrywa". - Każda sytuacja jest inna. Z perspektywy czasu łatwo się na to patrzy. Wydarzyło się to, co się wydarzyło. My musimy się upewnić, że będziemy mieć bardziej konkurencyjny bolid, gdy znów dojdzie do takiego pojedynku - stwierdził kierowca Red Bulla.
O tym, że Max Verstappen jest prześladowany przez sędziów ma też świadczyć fakt, że Holender za użycie przekleństwa na konferencji prasowej otrzymał karę jednego dnia prac społecznych na rzecz FIA. Charles Leclerc za podobne przewinienie musi zapłacić 10 tys. euro kary, przy czym połowę kwoty zawieszono na dwanaście miesięcy.