Formuła 1 przed każdą rundą przygotowuję listę gwiazd i celebrytów, którzy zjawią się na wyścigu. Część osobistości jest zapraszana bezpośrednio przez królową motorsportu, inne gwiazdy trafiają do padoku na zaproszenie ekip. Każda z nich ma indywidualną przepustkę ze zdjęciem, którą należy przygotować wcześniej. Grand Prix Hiszpanii stało się popularną destynacją dla gwiazd ze względu na walory, jakie oferuje stolica Katalonii. Równocześnie na Circuit de Catalunya regularnie pojawiają się piłkarze FC Barcelony.
Robert Lewandowski skradł show
Na ostatnim GP Hiszpanii obecni byli m.in. Ferran Torres i Eric Garcia, ale show skradł Robert Lewandowski. Najlepszy snajper Barcy pojawił się na wyścigu jako gość VIP ekipy Red Bull Racing - to z jej garażu miał okazję obserwować zmagania najlepszych kierowców świata. "Lewy" uciął sobie rozmowę z Maxem Verstappenem, jak i szefem zespołu - Christianem Hornerem.
ZOBACZ WIDEO: Ma do działaczy jeden zarzut. Kłopoty Motoru Lublin?
Z naszych informacji wynika, że Formuła 1 doskonale wiedziała o obecności Lewandowskiego na wyścigu w Barcelonie i tak zrodził się pomysł, aby to piłkarz symbolicznie kończył zmagania i machał flagą w szachownicę na mecie. Stał się tym samym pierwszym Polakiem, którego spotkał taki zaszczyt.
"Lewy" miał sporą konkurencję, bo na GP Hiszpanii zjawiła się też m.in. reprezentacja Anglii z trenerem Thomasem Tuchelem na czele. Jude Bellingham był widziany m.in. w garażu Ferrari. Gwiazdor Realu Madryt nie odmówił sobie nawet wspólnej fotografii z... Robertem Lewandowskim na polach startowych. Wyścig z pomieszczeń dla VIP-ów obserwowali też m.in. Harry Kane, Roberto Carlos i Trent Alexander-Arnold.
Dlaczego wybór padł akurat na Lewandowskiego? Formuła 1 uznała, że "Lewy" to największa z piłkarskich gwiazd obecnych na wyścigu. Ważny był też czynnik lokalny i fakt, że polski snajper występuje w drużynie ze stolicy Katalonii.
Robert Lewandowski dołączył też do takich gwiazd futbolu jak Pele, David Beckham czy Diego Maradona, które w przeszłości dawały na mecie znak o zakończeniu rywalizacji w F1.
Machanie flagą wcale nie takie łatwe
Mogłoby się wydawać, że machanie flagą na zakończenie wyścigu F1 to bardzo prosta czynność i nie można jej zepsuć. Nic bardziej mylnego. Historia królowej motorsportu zna wiele przypadków, gdy zaproszone gwiazdy źle odegrały swoją rolę.
W 2018 roku modelka Winnie Harlow pojawiła się na GP Kanady na zaproszenie Lewisa Hamiltona. Kanadyjka powinna machać kierowcom na 70. okrążeniu, tymczasem po wejściu do specjalnej budki na prostej start-meta nie poradziła sobie z presją i wywiesiła flagę z szachownicą o jedno "kółko" za wcześnie.
Formuła 1 postanowiła wówczas oficjalnie zakończyć wyścig, bazując na wynikach z 68. okrążenia - kierowcy znajdowali się na takich samych pozycjach, więc błąd Harlow nie wpłynął na rezultaty GP Kanady.
Na Harlow spadła lawina krytyki w mediach społecznościowych. Kibice zaczęli ją wyzywać i naciskali, by celebryci nigdy więcej nie byli zapraszani do tak ważnej czynności, jak kończenie wyścigu F1. Afera rozbrzmiała na tyle, że interweniować musiała Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA).
- Flaga została wywieszona przedwcześnie, bo nastąpił błąd w komunikacji między pracownikiem w budce i osobą zaproszoną do kończenia wyścigu. To ten pracownik myślał, że kierowcy znajdują się na ostatnim okrążeniu. Zapytał o to nawet dyrekcję wyścigu, ale ludzie z dyrekcji nie zrozumieli go do końca. To nie miało nic wspólnego z celebrytką zaproszoną do machania flagą - mówił później Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1 w tamtym okresie.
Formuła 1 po wydarzeniach z Kanady zmieniła regulamin. Teraz kierowcom na prostej start-meta koniec wyścigu sygnalizują ekrany, na których pojawia się szachownica. Nie zrezygnowano równocześnie z gwiazd i celebrytów, czego najlepszym dowodem jest obecność Lewandowskiego na GP Hiszpanii, ale machanie flagą ma w tym przypadku znaczenie już czysto symboliczne.
Incydent z Pele
Wcześniej, bo w 2002 roku miał miejsce incydent z Pele. Legenda futbolu miała zakończyć rywalizację w GP Brazylii. Brazylijczyk trafił na pomost, z którego macha się flagą w szachownicę, ale zagadał się z jednym z funkcyjnych. Efekt był taki, że gdy Michael Schumacher wjeżdżał na linię mety jako pierwszy, wcale nie zobaczył charakterystycznej szachownicy.
Kibice F1 zobaczyli te kuriozalne obrazki z bliska, bo realizator transmisji, będąc świadomym obecności Pele, dobrał specjalny kadr. Nie mógł jednak przewidzieć, że były piłkarz popełni taki błąd. Dopiero wjeżdżający na metę jako trzeci David Coulthard został "wymachany" przez legendę piłki nożnej.
- Wjeżdżałem na metę, uniosłem rękę w górę i wiwatowałem, aż sobie pomyślałem: "gdzie jest ta cholerna szachownica?" - mówił później Schumacher na konferencji prasowej, który był jednak pewny, że wyścig dobiegł końca, bo za metą flagami machali również funkcyjni.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty