Romain Grosjean powrócił do bolidu Formuły 1 po niemal pięciu latach od dramatycznego wypadku, który miał miejsce podczas GP Bahrajnu. Francuz wziął udział w testach na torze Mugello, gdzie miał okazję poprowadzić model VF-23 z sezonu 2023. W wydarzeniu uczestniczył także James Hinchcliffe, ekspert F1 TV i były zawodnik IndyCar, który po raz pierwszy zasiadł za kierownicą maszyny F1 w ramach materiału przygotowywanego dla oficjalnego kanału mistrzostw.
Testy odbyły się równolegle z jazdami rozwojowymi Pirelli, w trakcie których włoski producent oceniał ogumienie na sezon 2026. Choć piątek na torze Mugello był deszczowy, to Grosjean nie krył radości z powrotu za kierownicę bolidu Haasa.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
- To był mokry dzień, ale przesąd mówi, że jeśli ma się deszczowy ślub, to wróży dostatek i szczęście. Tak to można tłumaczyć, bo choć padał deszcz, to był to szczęśliwy dzień, fantastyczny - przekazał 39-latek w komunikacie prasowym zespołu.
- Na początku czułem się trochę zardzewiały za kierownicą, ale potem wszystko wróciło. Nawet udało mi się wykonać start z pólu startowych, a przecież mój ostatni taki start miał miejsce w Bahrajnie w 2020 roku. Tym razem poszło znacznie lepiej - dodał Grosjean.
Wśród obecnych na torze byli m.in. szef zespołu Ayao Komatsu, który pracował z Romainem Grosjeanem już w czasach Lotusa, oraz główny inżynier ds. dziedzictwa Dominic Haines, będący inżynierem wyścigowym Francuza w latach 2019-2020.
Grosjean podkreślił, jak wyjątkowa była dla niego możliwość spotkania dawnych współpracowników i poprowadzenia bolidu F1 nowej generacji. Zostały one wprowadzone w sezonie 2022, podczas gdy przygoda Francuza z królową motorsportu zakończyła się wraz z feralnym wypadkiem w Bahrajnie w sezonie 2020.
- Jestem bardzo wdzięczny. To była wyjątkowa okazja zobaczyć niektórych ludzi, którzy byli ze mną w Australii w 2016 roku w momencie debiutu Haasa w F1. Poprowadzić nową generację samochodów to coś wyjątkowego. To było fantastyczne i jeszcze raz, jestem bardzo, bardzo wdzięczny. Nie znajduję innych słów - przyznał.
Największe emocje pojawiły się jednak na zakończenie testów. - Sprawili, że się popłakałem na koniec dnia! Trzymałem wizjer w kasku opuszczony, ale podczas mojego ostatniego okrążenia wszyscy z Ferrari, Red Bulla, Pirelli i oczywiście Haasa byli na miejscu, klaskali i zgotowali mi owację. Tego oczekiwałem w Abu Zabi w 2020 roku podczas planowanego pożegnania z F1, ale myślę, że dziś było to nawet lepsze - podsumował.