Czy nie ma to na przykład związku z wyjątkowym potencjałem sportowym młodego kierowcy i z robiącym wrażenie, bardzo szybkim wzroście popularności? Max Verstappen przyciąga fanów w sposób, nawet jak na standardy Formuły 1 rzadko spotykany, trybuny w Spa miały w dużej mierze charakterystyczny pomarańczowy kolor. Oczywiście podnoszony przez Raikkonena i Vettela aspekt bezpieczeństwa jest ważny, ale jak podkreślał Charlie Whiting po swoich rozmowach z Verstappenem, Holender na żadnym etapie nie złamał regulaminu i ta naturalna, odruchowa zdolność do całkowitego wykorzystania wolności regulaminowych powinna być raczej przedmiotem uznania, a nie krytyki.
Trudno Verstappena winić również za incydent na starcie GP Belgii. To prawda, że bez zastanowienia jest w stanie podjąć duże ryzyko, ale jednocześnie jak na swój wiek popełnia bardzo mało błędów. Piszę to mając również na względzie pewną tendencję, w Formule 1 już w zasadzie historyczną. W momencie kiedy w stawce kierowców pojawia się wyjątkowy zawodnik niemal natychmiast przynosi ze sobą kontrowersje i równie często jest poddawany fali krytyki. Tak było z Senną (Prost, Balestre), Schumacherem (którego notabene mocno krytykował sam Senna), czy chociażby Raikkonenem. Przeważnie ta fala krytyki ma miejsce w początkowym okresie startów w F1, kiedy kariera danego kierowcy nie jest jeszcze w pełni ugruntowana. Dlatego ja do tej krytyki podchodzę z lekkim dystansem.
Przed startem na Monzie rywalizacja o tytuł coraz bardziej się krystalizowała. Lewis Hamilton był regularnie szybszy od swego rywala, a w Spa, pomimo nałożonej i przewidywanej od dłuższego czasu kary stracił minimalną ilość punktów. Na włoskim torze ta tendencja początkowo nie uległa zmianie. Zarówno w Q1 jak i Q2 Hamilton był wyraźnie szybszy od Nico Rosberga. Różnica w obu przypadkach wynosiła około 0,3 sekundy. W ostatnim okrążeniu Q3 Lewis, poprawiając własny wynik pole position zwiększył swoją przewagę do niemal 0,5 sekundy. To musi być dla Rosberga frustrujące. Jedzie przecież na bardzo dobrym poziomie, nie popełnia w zasadzie błędów, a mimo to jego kolega z zespołu jest po prostu szybszy. Dokładnie taka była sytuacja w Belgii. Rosberg wykonał wszelkie zadania książkowo, ale po prostu nie miał żadnego wpływu na rewelacyjny biorąc pod uwagę pozycję startową wynik Hamiltona.
Jednak życie pisze często swoje scenariusze i wyścig o GP Włoch okazał się sporym zaskoczeniem, głównie ze względu na wyjątkowo kiepski start Hamiltona. Po pierwszych zakrętach spadł na 6. miejsce. Z kolei Rosberg po zaledwie jednym okrążeniu miał już sekundę przewagi nad Vettelem i mógł bez stresu wynikającego z konieczności obrony pozycji koncentrować się nad rozbudową przewagi i kontrolą wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Igrzyska paraolimpijskie okazją do integracji. J. Mendak: Kibicujemy sobie nawzajem
Hamilton z kolei bardzo szybko awansował na 5. miejsce jednak na tej pozycji zatrzymał się na większą ilość okrążeń. Na 4. miejscu jechał bowiem Bottas, który dzięki silnikowi Mercedesa okazał się wyjątkowo szybki na prostej, a przez to trudny do wyprzedzenia. Bottas zaczął zresztą trochę kopiować tak charakterystyczny sposób obrony zainicjowany przez Verstappena, a polegający na zmianie kierunku jazdy w ostatnim momencie przed atakiem tak, aby zmusić rywala do chwilowego zdjęcia nogi z gazu. Hamilton na tym etapie otrzymywał też wyraźne sugestie z boksów, aby nie naciskał na swojego rywala. Priorytetem miał być stan opon. Lewis usłyszał od swojego zespołu dużo mówiący przekaz, iż na mecie i tak sama strategia zagwarantuje mu drugie miejsce. To był klucz do zrozumienia taktyki Mercedesa, odmiennej od pozostałych zespołów z czołówki, w szczególności od teamu Ferrari .
Nie jest tajemnicą, iż na Monzie preferowana jest mała ilość pit stopów. Bardzo wysoka prędkość na prostej połączona z szybkim wyjściem na tą prostą oznacza wyjątkowo dużą stratę podczas postoju w boksach. Głównie dlatego dostępne na ten weekend mieszanki opon były bardziej konserwatywne niż zwykle. Nieczęsto, przynajmniej w ostatnich wyścigach mieliśmy do czynienia ze stosowaniem opony medium. Tak więc w przeciwieństwie do konkurencji Mercedes zdecydował się na pojedynczy postój w boksach w przypadku obu swoich samochodów. W celu poprawienia skuteczności wybranej strategii utrudnił konkurencji jej odczytanie poprzez aktywną dezinformację radiową. O ile bowiem Rosberg był w zasadzie poza zasięgiem rywali to już w przypadku Hamiltona obawiano się kierowców Ferrari, w szczególności Vettela. Obawiano się chociażby przejęcia taktyki przez zespół z Maranello. Dlatego starano się wywołać wrażenie zgodnie z którym również Mercedes miałby optować za dwoma postojami w boksach. Przejawem tego była chociażby wypowiedź na 14. okrążeniu, po zjeździe do boksów Bottasa kiedy Hamilton został poinformowany o konieczności maksymalnego zwiększenia tempa w trakcie 3-ech kolejnych okrążeń. Sugestia była jasna. Za te 3 okrążenia Hamilton będzie wymieniał opony i zespół chce, aby wyjechał wyraźnie przed Bottasem. Pit stop jednak nie nastąpił po 3-ech okrążeniach tylko dużo później. Co ciekawe, w swoistej grze uczestniczył również sam Hamilton skarżąc się na 10. okrążeniu na bardzo kiepski stan opon (w domyśle konieczna pilna wymiana), by po kolejnych 10 "kółkach", kiedy wszystko było już jasne ze spokojem przyznać, iż opony sprawują się całkiem nieźle.
Seria pit stopów Mercedesa nastąpiła tuż przed połową dystansu. Zakładając w przypadku obydwu samochodów opony medium team miał pewność, że nawet na ostatnich kilometrach wyścigu nie dojdzie do wyraźnego spadku przyczepności.
Warto na koniec odnotować spektakularny manewr wyprzedzania w wykonaniu Daniela Ricciardo na Bottasie. Był to jeden z lepszych tego typu momentów aktualnego sezonu. Bottas zupełnie nie spodziewał się ataku akurat w tym momencie, chociaż miejsce (końcówka prostej startowej) było dosyć typowe. To co czyniło tą sytuacje wyjątkową to dystans pomiędzy obydwoma samochodami tuż przed podjętą decyzją o wyprzedzaniu. Bottas był tak daleko z przodu, iż miał pełne prawo, aby czuć się bezpiecznie. Jeśli dodam, że cały manewr był zupełnie czysty to jego wyjątkowość jest chyba oczywista.
Formuła 1 żegna się w aktualnym sezonie z Europą. Następny start w Singapurze zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Głównych rywali dzielą bowiem zaledwie dwa punkty. Szkoda tylko, że ta emocjonująca sytuacja punktowa jest w dużej mierze efektem takich zdarzeń jak kara Hamiltona, czy opóźniony start Brytyjczyka na Monzie. Dziwnym zbiegiem okoliczności, po burzliwej rywalizacji pierwszej części sezonu (np. pierwsze okrążenie w Hiszpanii) sytuacje, w których decydująca byłaby bezpośrednia, otwarta walka na torze jakoś się nie zdarzają.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.