Jarosław Wierczuk: Verstappen zawstydził konkurencję (felieton)

Jarosław Wierczuk, ekspert WP SportoweFakty i były kierowca wyścigowy o wydarzeniach podczas deszczowego wyścigu o GP Brazylii, rzetelnie realizowanym scenariuszu Mercedesa i zjawiskowej jeździe Maxa Verstappena.

Maciej Rowiński
Maciej Rowiński
Max Verstappen w barwach Red Bulla AFP / Na zdjęciu: Max Verstappen w barwach Red Bulla

W Brazylii wszystkie oczy były zwrócone na rywalizację pomiędzy Rosbergiem, a Hamiltonem. Toto Wolff już dawno zapowiedział, że jego zdaniem walka o tytuł rozstrzygnie się w finałowym wyścigu i wyraźnie Mercedesowi zależy na właśnie takim scenariuszu. Przy cały czas jednoznacznej przewadze technologicznej nad konkurencją koncern potrzebuje emocji. Kwestię trudnej współpracy pomiędzy Hamiltonem, a Rosbergiem też chętnie obrócono by w pozytywną kartę marketingową. Nie bez kozery Wolff porównywał napięcie w garażu Mercedesa do słynnego duetu Mclarena: Senna - Prost.

Jednak nawet tak dobrze przygotowany zespół jak Mercedes nie jest w stanie dopilnować wszystkiego. Nie ma między innymi wpływu na pogodę, a ta na słynnym torze Interlagos odegrała kluczową rolę. Kwalifikacje nie były zaskoczeniem, tor był suchy, a Hamilton "zgodnie z planem" zdobył pole position, chociaż z niezbyt wyraźną przewagą. Za Mercedesami Ferrari rywalizowało równie zacięcie z Red Bullem. Jednak niedziela była już typowo deszczowa. Warunki pogarszały się z godziny na godzinę. W momencie planowanego startu wody na torze było naprawdę dużo. Przekonał się o tym Romain Grosjean, który już w trakcie dojazdu na pola startowe zaliczył poważny kontakt z barierą i pożegnał się z wyścigiem jeszcze przed startem.

Brazylijski obiekt to może nie Monako, ale moim zdaniem "na mokrym" należy do najbardziej wymagających torów. Dlaczego? Przede wszystkim z dwóch powodów. Ze względu na nie do końca równą nawierzchnię i co za tym idzie duże skłonności do aquaplaningu oraz wyjątkowo specyficzny pasaż pomiędzy ostatnim zakrętem, a "Senna S". Ta prosta w deszczowych warunkach w ogóle nie jest prostą, co więcej jest miejscem mocno niebezpiecznym (co pokazuje historia), niewybaczalnym oraz trudnym do naturalnego wyczucia o czym mówił Nico Rosberg tuż po wyścigu. Błędy przytrafiały się tutaj wielu zawodnikom z czołówki wliczając Rosberga, Vettela, Raikkonena, który notabene bardzo skutecznie rozbił w tym miejscu samochód i Verstappena. Połączenie takiego obiektu z deszczowymi warunkami oznacza jedno. Wyścig w końcu należy do kierowców. Rola umiejętności zawodników zdecydowanie wzrasta, a możliwości samochodu, choć nadal ważne, schodzą na dalszy plan.

W tych warunkach dyrektor wyścigu Charlie Whiting chciał ten czynnik ludzki wyeksponować. To dlatego zdecydował się na opóźnienie momentu startu. Liczył na poprawę warunków. W przeszłości był już kilkukrotnie krytykowany za dość asekuracyjną politykę poprzez aranżowanie startu za samochodem bezpieczeństwa w warunkach, które nie zmuszały do takiej decyzji. W tym wypadku jednak decyzja była uzasadniona. Pomimo oczekiwania, warunki nie uległy poprawie, a więc pierwsze okrążenia oznaczały fazę neutralizacji. Po rozpoczęciu prawdziwego ścigania dwie rzeczy stały się jasne. Verstappen bardzo szybko wyprzedził Raikkonena i pokazał, że w tych warunkach może walczyć z powodzeniem o zwycięstwo. Drugim elementem była wyraźna tendencja niektórych zespołów do nieuzasadnionej, przedwczesnej wymiany opon na intermediates, czyli tzw. przejściowe. To fenomen w skali tego sezonu.

ZOBACZ WIDEO "Parę łez poleciało". Milik szczerze o kontuzji

Zaczęło się od zawodników z końca stawki np. Ericcsona, czy Magnussena. To jeszcze można było jakoś uzasadnić. Deszczowe warunki na wymagającym torze zawsze tworzą aurę nieprzewidywalności, z której niektórzy mocno chcą skorzystać. Jednak zupełnie niezrozumiałe jest przejęcie przez niektóre czołowe zespoły takiej strategii. Nie wiedzieć czemu wszyscy wychodzili z założenia, że opady deszczu maja się ku końcowi, chociaż prognozy tego nie potwierdzały. To niezwykle ukierunkowanie zespołów na zdobycie przewagi poprzez manewr strategiczny sięgnęło na Interlagos zenitu. Konsekwencje były jednak brutalne z poważnymi wypadkami, tak jak w przypadku Ericssona włącznie.

Nico Rosberg, w wywiadzie po zakończeniu wyścigu przyznał, że nie rozumie decyzji wielu zespołów. Mówił, iż z całego dystansu może raptem kilka okrążeń nadawało się na opony przejściowe. Bodaj najwięcej na błędnej decyzji zespołu stracił Max Verstappen. W sposób spektakularny wyprzedził zarówno Raikkonena jak i Rosberga. Zaczął zmniejszać dystans do prowadzącego Hamiltona, choć ten odpowiedział podniesieniem tempa. Jednak bardzo obiecująca jazda Holendra została ewidentnie popsuta decyzją zespołu o zmianie opon na przejściowe. Z pewnością miały na to wpływ częste neutralizacje. W sumie samochód bezpieczeństwa wyjeżdżał pięciokrotnie. Przeważnie w takich sytuacjach zespoły próbują skorzystać z szansy. Neutralizacje w połączeniu z decyzjami innych zespołów stanowiły pokusę, której Red Bull nie był w stanie się odeprzeć. Mimo to taka decyzja dziwi, ponieważ warunki na torze, jak i prognoza w żaden sposób nie uzasadniały tej pokerowej strategii.

W ramach kolejnej fazy neutralizacji, po wypadku Massy, Red Bull musiał ponownie ściągnąć swoich kierowców i wrócić do opon deszczowych. I na tym etapie mogliśmy podziwiać prawdziwy fenomen jeździecki Verstappena. Z 16. pozycji, stosując bardzo niekonwencjonalny tor jazdy, z którego nie korzystał praktycznie żaden z kierowców ukończył wyścig na trzecim miejscu. Tak sensacyjna różnica w umiejętnościach i czystym wyczuciu samochodu, na poziomie sportowym na którym tych różnic nie powinno de facto być, w warunkach, w których zdecydowanie bardziej liczy się kierowca niż samochód, jest na pewno jednym z ciekawszych momentów sezonu. Verstappen po prostu zawstydził swoimi umiejętnościami konkurencję. Pokazał, że stawka F1 pomimo, że jest na bardzo wysokim poziomie wymaga pewnego przewietrzenia, otwarcia na nowe talenty i jest po prostu zbyt hermetyczna.

A co do Mercedesa… rację miał Toto Wolff. Wszystkiego dowiemy się w finałowym wyścigu, czyli już za tydzień. Różnica między kierowcami teamu wynosi 12 punktów, co oznacza, że Rosberg nawet nie musi wygrać, aby sięgnąć po tytuł.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Kto zostanie mistrzem świata Formuły 1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×