Od momentu powrotu do Ferrari w 2014 roku, Kimi Raikkonen w żadnym sezonie nie był nawet blisko włączenia się do rywalizacji o mistrzostwo świata. Aktualnie Fin jest dopiero piąty w klasyfikacji kierowców i ma na koncie 4 podia, w porównaniu do 10 Sebastiana Vettela, który wciąż liczy się w grze o mistrzostwo.
Najstarszego kierowcę w stawce spotyka za to regularna krytyka. Mimo tego Scuderia Ferrari zdecydowało się przedłużyć obowiązujący kontrakt z 38-latkiem na sezon 2018. Raikkonen nie zamierza zaś kończyć kariery z powodu coraz większej liczby uwag w pod swoim adresem.
- Według mnie moja jazda wcale nie jest taka kiepska. Nie obchodzi mnie co myślą inni. Wiem do czego jestem zdolny. Nie byłoby mnie w Formule 1, gdybym czuł, że nie stać mnie na szybką jazdę - zapewnił Raikkonen przed kolejnym startem w GP Stanów Zjednoczonych.
Drugi pod względem punktów kierowca teamu Ferrari rozumie, że spojrzenie w tabelę rzeczywiście nie przysparza mu najlepszej opinii, lecz zdaniem Fina nie daje ona pełnego obrazu.
- Gdy popatrzymy na punkty, to rzeczywiście jestem daleko od pozycji o jakiej bym marzył. Na taki stan rzeczy składa się jednak wiele spraw - bronił się Raikkonen. - (...) Ten sezon jest dla nas daleki od ideału, ale tak bywa. Postaramy się zakończyć go dobrym akcentem, a potem zamknąć ten rozdział i rozpocząć zupełnie nowy - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Boks miłością Szymona Majewskiego. "Jak będę miał sześćdziesiątkę, to będę gotowy na walkę"