Na zakończenie tegorocznego sezonu Formuły 1 Pirelli opublikowało dane, które wykazały, że zakończona w listopadzie kampania była najgorsza pod względem liczby wyprzedzeń od początku ery DRS. W porównaniu do 2016 roku, gdy odnotowano 866 manewrów wyprzedzania, w 2017 było ich zaledwie 435.
- Niektóre wyścigi są nudne, więc co z tego? Ja nie widzę w tym problemu - twierdzi Sebastian Vettel, który w zakończonym sezonie nie miał zbyt wielu okazji do rywalizacji na torze.
- To prawda, że czasem wkurza cię sytuacja w której nie możesz kogoś wyprzedzić jadąc za nim, mimo że jesteś szybszy. Jeśli jednak uda ci się go zaatakować, to radość jest tym większa. Wyprzedzanie powinno być osiągnięciem, a nie czymś podarowanym za darmo - kontynuował. - Czasami musisz się po prostu uspokoić i zaakceptować nudny wyścig lub dwie takie rundy z rzędu, zanim przyjdzie kolejny wielki wyścig - dodał.
Istotne zmiany w konstrukcji tegorocznych samochodów miały znaczący wpływ na to jak wyglądała rywalizacja na torze zauważa z kolei Daniel Ricciardo, który doskonale rozumie apel swojego byłego partnera zespołowego.
ZOBACZ WIDEO Piękna wkrętka Mateusza Jachlewskiego - skrót meczu KS Azoty Puławy - PGE VIVE Kielce
- Sądzę, że Seb ma rację pod pewnymi względami. Sytuacja na poszczególnych torach po prostu się tak układa - powiedział Australijczyk. - Nowe bolidy, które są szersze i wyglądają lepiej, dały nam większą siłę docisku i przyczepność. Jednocześnie zajmują dużo miejsca na torze i mamy przez to mniej czystego powietrza, tym samym trudniej kogoś śledzić - dodał.
Mistrz z tegorocznego sezonu, Lewis Hamilton ma jednak nadzieję, że szefowie F1 zaradzą temu, by widowisko nie cierpiało z powodu zbyt małej liczby ataków podczas Grand Prix. - Im więcej wyprzedzenia, tym więcej radości z oglądania dla kibiców - uważa Brytyjczyk.