Wyrównana stawka problemem Formuły 1. "Witamy w nowej rzeczywistości"

PAP/EPA / Na zdjęciu: kraksa Bottasa w kwalifikacjach do wyścigu o GP Australii
PAP/EPA / Na zdjęciu: kraksa Bottasa w kwalifikacjach do wyścigu o GP Australii

Tegoroczna stawka Formuły 1 niezwykle się wyrównała. Efekty tego widzieliśmy w Grand Prix Australii, gdzie wyprzedzanie innych kierowców było niemal niemożliwe. - Witamy w nowej rzeczywistości - skomentował sytuację Toto Wolff, szef Mercedesa.

Jednym z większych pechowców weekendu w Australii był Valtteri Bottas. Kierowca Mercedesa rozbił się na początku trzeciej części kwalifikacji. W jego samochodzie konieczne było wymienienie skrzyni biegów, za co Fin został karnie przesunięty o pięć miejsc na polach startowych. Ostatecznie ruszał do wyścigu z piętnastej pozycji.

Bottas rywalizację na Albert Park zakończył na ósmej pozycji. Zdaniem szefów Mercedesa, nie był w stanie zrobić nic więcej, bo na torze w Australii bardzo trudno o wyprzedzanie. Sytuacji nie ułatwia też wyrównana stawka F1, po tym jak tempo podkręciły takie zespoły jak Renault czy McLaren.

- Taka jest teraz rzeczywistość. Myślę, że Bottas wyprzedził więcej kierowców niż ktokolwiek inny. Poradził sobie ze Strollem, potem z Oconem i Vandoornem. Zyskał trzy pozycje, potem miał szczęście przy okazji samochodu bezpieczeństwa. Bez tego nie byłoby go w pierwszej dziesiątce, choć miał dobre tempo. Myślę, że stawka zrobiła się bardziej wyrównana. Nie ma takiej sytuacji jak kiedyś, że jeden samochód minie wszystkich na prostej, tak jak to było wcześniej - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.

Austriak ma jednak świadomość, że sytuacja będzie się zmieniać w zależności od toru, na którym będzie się znajdować F1. - Na torach, gdzie prędkość i moc jest mniej ważna, Red Bull będzie bliżej czołówki. Spodziewam się, że trzy zespoły będą na tyle konkurencyjne, by wygrywać wyścigi i walczyć o mistrzostwo. Za tą grupą są McLaren, Renault i Haas - dodał Wolff.

Zdaniem Bottasa, wpływ na obecną sytuację mają też przepisy obowiązujące w F1. - Wszystkie zespoły są bliżej siebie, więc wyprzedzanie jest trudniejsze. Jednak pojazdy mają też większy docisk, więc jechanie tuż za nimi jest jeszcze trudniejsze niż rok temu. Ciągle mamy przewagę, jeśli chodzi o moc silnika, chociażby nad Renault. Jednak nie jest ona na tyle duża, a w zakrętach samochody są trudne w prowadzeniu. Dlatego naprawdę nie mogłem zyskać więcej - stwierdził Fin.

ZOBACZ WIDEO Dziennikarze podsumowują mecz Polski z Koręą. "To rywale mają problem"

Źródło artykułu: