Robert Kubica – ostatnia prosta do powrotu na pełen etat w F1

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
zdjęcie autora artykułu

Formuła 1 odzyskała jednego ze swoich najlepszych synów. W piątek Robert Kubica po blisko ośmiu latach znów był częścią wyścigowego weekendu F1 i wziął udział w treningu. Za kilka dni pojedzie w testach. Powrót do ścigania jest bliżej niż się wydaje.

W tym artykule dowiesz się o:

- Najbliższych 12 miesięcy, a może nawet mniej, będzie kluczowych w kontekście mojego powrotu do ścigania w Formule 1. W wieku 33 lat tego czasu na powrót jest mało – mówił Robert Kubica w rozmowie z WP SportoweFakty pod koniec marca. Jednego możemy być jednak pewni – Kubica już teraz jest gotowy ponownie walczyć w F1 z takimi kierowcami, jak Fernando Alonso czy Lewis Hamilton i – jak zwykle - zrobi wszystko, żeby zrealizować cel. - Duży spokój daje mi świadomość tego, że jestem na to gotowy. Pozwala mi spać spokojnie. O krok od celu Pewność i spokojny sen pojawiły się stosunkowo niedawno. 6 czerwca 2017, sześć i pół roku po wypadku, w którym prawie zginął, zespół Renault zorganizował Kubicy prywatne testy na torze w Walencji – tym samym, na którym po raz ostatni przed wypadkiem prowadził samochód F1. - Kiedy w Walencji wszedłem do padoku i wiedziałem, że czeka na mnie samochód F1, bardzo się wyciszyłem. Wydarzyło się coś takiego… po raz pierwszy od 6-7 lat poczułem się jak w domu i nabrałem wewnętrznego spokoju. To było bardzo poruszające. Tamten test za zamkniętymi drzwiami był bardzo osobisty. Kubica nie walczył o miejsce w Renault, chciał się przekonać, czy Formuła 1 to nadal jego świat, czy może już bezpowrotnie nie ma do niego powrotu. Okazało się, że ograniczenia prawej ręki bardziej przeszkadzają w codziennych czynnościach niż w ekstremalnej jeździe samochodem wyścigowym. Anthony Rowlinson, jedyny dziennikarz, który został wpuszczony na testy, skomentował je krótko i dosadnie: "O mój Boże, on wciąż to ma!". Demony i obawy, że "F1 może być już nie dla mnie" zniknęły. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kolejne testy z Renault, tyle że już najnowszą konstrukcją samochodu F1 na najtrudniejszym technicznie torze na Węgrzech, następnie seria jazd z zespołem Williams. Po tych w listopadzie ubiegłego roku, wszyscy łącznie z samym Kubicą byli przekonani, że się uda. Wydawało się, że krakowianin podpisze kontrakt na starty z brytyjską ekipą i tym samym dokona się jeden z największych, jeśli nie największy sportowy powrót w historii.

Robert Kubica dziękuje polskim kibicom po oficjalnych testach F1 na Hungaroring (fot. Getty Images)
Robert Kubica dziękuje polskim kibicom po oficjalnych testach F1 na Hungaroring (fot. Getty Images)

Williams ostatecznie postawił na Rosjanina Siergieja Sirotkina, wystawiając w sezonie 2018 najmłodszy, najmniej doświadczony, czyli po prostu najsłabszy skład kierowców ze wszystkich ekip. Kubicy przypadła rola kierowcy rezerwowego i rozwojowego. W F1 zazwyczaj oznacza to, że taki kierowca robi niewiele, spędza czas w fabryce w symulatorze i czasami pojawi się w garażu podczas Grand Prix. W przypadku Kubicy jest inaczej. Jest kimś w rodzaju super rezerwowego. Poza wielogodzinnymi sesjami w symulatorze i realnym wpływem na kierunek prac nad rozwojem samochodu, 33-latek ma zapewniony czas za kierownicą samochodu. Kubica jeździł już podczas przedsezonowych testów, w ostatni piątek na treningu przed GP Hiszpanii (takich okazji w tym sezonie będzie miał jeszcze dwie – w Austrii i Abu Zabi), a czekają go również testy po wyścigach o GP Hiszpanii i Węgier. Pozostali kierowcy rezerwowi innych zespołów mogą jedynie pomarzyć o tylu szansach. To najlepiej pokazuje, że Williams nie traktuje Kubicy, jako zaledwie "tego trzeciego". - Robert jest niezwykle ambitny i tym nam zaimponował. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość – mówi Claire Williams, która zastępuje swojego ojca Franka Williamsa w roli szefa zespołu. Co się musi wydarzyć Gdyby w Formule 1 o tym, który kierowca będzie się ścigał decydowały tylko talent i naturalna prędkość, to w tym sezonie Kubica właśnie zaliczałby swój piąty wyścig. W F1, sporcie rządzonym przez pieniądze i politykę, żeby znaleźć się na polach startowych musi zgrać się wiele czynników i do tego trzeba mieć sporo szczęścia. Nie wszystko zależy, więc od kierowcy. W przypadku Kubicy, zabrakło kilku milionów euro więcej. Rosyjski bank SMP, sponsorujący Siergieja Sirotkina zagwarantował zasilenie budżetu Williamsa kwotą ok. 20 mln euro. Dla prywatnego zespołu, zmagającego się z finansowymi problemami, każdy milion jest na wagę złota, więc trudno się dziwić, że Brytyjczycy postawili na Sirotkina. Niesprawiedliwe byłoby jednak mówienie, że Sirotkin miejsce w teamie zawdzięcza tylko pieniądzom. Bardzo solidna i bezbłędna jazda na testach w Abu Zabi zdecydowanie mu pomogła. Za miejsce w składzie Williamsa płaci też drugi z kierowców brytyjskiego zespołu Lance Stroll, dla którego sezon 2018 jest drugim w F1. A dokładnie płaci jego ojciec, kanadyjski miliarder Lawrence Stroll. Z tego powodu wątpliwe jest, aby Kubica zastąpiłby, któregoś z żółtodziobów w trakcie tego roku. Tym bardziej, że samochód zbudowany przez Williamsa jest najgorszym w stawce. W tak niekonkurencyjnej i trudnej w prowadzeniu maszynie trudno jest ocenić potencjał kierowcy. W piątek przed GP Hiszpanii Kubica, zgodnie z umową, zastąpił na jeden trening Sirotkina. Był dużo szybszy od Strolla, który rozbił swój samochód, ale Polak nie zwracał uwagi na wyniki treningu. Skupił się bardziej na fatalnej formie auta. – Znam swoją wartość, dlatego nie muszę patrzeć na czasy okrążeń. Wiem, że jeśli mógłbym jeździć, co weekend, jak kierowcy wyścigowy, to potencjał do poprawy byłby jeszcze większy – podsumował polski kierowca.

Kubica podczas piątkowego treningu przed GP Hiszpanii 2018 (fot. Getty Images)
Kubica podczas piątkowego treningu przed GP Hiszpanii 2018 (fot. Getty Images)

Ta pewność siebie jest budująca. Kubica po prostu robi swoje, a efekty tej pracy sprawiają, że w padoku F1 coraz częściej słychać głosy, że Williams najlepszego kierowcę trzyma na ławce rezerwowych. To buduje pozycję Kubicy. Po sezonie 2018, aż 15 kierowcom wyścigowym na 20 kończą się kontrakty. To zapowiada najciekawszy okres transferowy w F1 od lat. Wystarczy, aby wyjąć jeden element z układanki, aby zmiany w składach teamów ruszyły lawinowo. Dla Kubicy i prezentującego jego interesy Alessandro Alunni Braviego najważniejsze będzie, aby znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Nikt przecież nie powiedział, że Kubica, jeśli wróci do ścigania w F1 to musi to zrobić tylko w Williamsie. Droga do kokpitu samochodu teamu z Grove wydaje się najkrótsza, ale okazji jest znacznie więcej. Zakulisowe rozmowy agentów kierowców z zespołami na pewno już się toczą, a Kubica musi być częścią tej transferowej gry. Z Ferrari po sezonie odejdzie Kimi Raikkonen, Daniel Ricciardo nie wyklucza zmiany Red Bulla na Mercedesa lub zajęcie miejsca Raikkonena w Ferrari. Nieznana jest przyszłość kierowców Force India Sergio Pereza i Estepana Ocona, którzy aspirują do jazd szybszym samochodem. Padokowy głuchy telefon od dłuższego czasu donosi o planach Lawrence’a Strolla. Miliarder po kupieniu synowi miejsca w Williamsie, teraz rozważa kupno Force Indii, do której Lance miałby automatycznie się przenieść i zwolnić fotel kierowcy w Grove. Po zaledwie jednym roku z Renault prawdopodobne jest też odejście Carlosa Sainza juniora. Jak widać będzie się działo i jeśli Kubica nadal będzie udowadniał swoją wartość to może być kluczowym graczem w zakulisowych rozgrywkach. Kubicomania 2.0 "Robert Kubica – najprawdopodobniej najlepszy kierowca w F1" – tak swój tekst w BBC z października 2010 r. zatytułował Mark Hughes, brytyjski dziennikarz, jeden z najbardziej cenionych w środowisku F1. I chociaż od tego artykułu minęło prawie osiem lat, w między czasie Kubica miał wypadek, a w F1 pojawiło się wielu świetnych kierowców, to zdanie napisane przez Hughesa ciągle jest aktualne i powtarzane w różnej formie przez dziennikarzy i samych kierowców. Aby zrozumieć, dlaczego sport, który jest najbardziej bezwzględny, gdzie nie ma miejsca na skrupuły, przez tyle lat domagał się powrotu Kubicy trzeba się trochę wysilić i spróbować zrozumieć samą Formułę 1. To nie jest czarno-biały sport. Wyścig, mistrzostwo nie zawsze wygrywają najlepsi kierowcy. Aby poznać prawdziwą wartość zawodnika trzeba nałożyć filtry, odkształcające to, co często widzimy na torze. W przypadku Kubicy praktycznie od początku nikt nie miał wątpliwości, że mamy do czynienia z kierowcą najlepszego sortu. Kimś na poziomie Fernando Alonso i Lewisa Hamiltona. Z tym drugim z resztą, Kubica ostro rywalizował w kategoriach juniorskich i zazwyczaj okazywał się lepszy. - Kubica jest najtrudniejszym rywalem z jakim kiedykolwiek się ścigałem. W młodzieżowych kategoriach, w których samochody są identyczne, wygrywał z każdym. Jest najlepszym z nas – tak określił Kubicę Fernando Alonso, mistrz świata z sezonów 2005-06. Kubica poza naturalną szybkością, agresywnym stylem jazdy, w świecie F1 ma opinię najlepszego inżyniera wśród kierowców. Umiejętność wskazywania słabości samochodu, wyznaczanie kierunku prac i udzielanie precyzyjnych informacji inżynierom – z tego słynie Kubica i dlatego w Williamsie ma tak mocną pozycję.

Kubica zawsze może liczyć na wsparcie kibiców (fot. Getty Images)
Kubica zawsze może liczyć na wsparcie kibiców (fot. Getty Images)

Po piątkowym treningu GP Hiszpanii Kubica nie miał problemów, aby po imieniu nazwać aktualną formę samochodu. – Byłem zażenowany tym, jak wolny momentami był nasz samochód. Balans był fatalny. Kiedy walczysz o to, aby utrzymać się na torze trudno mówić o frajdzie. Może to zabrzmi dziwnie, bo miałem odległy czas, ale jestem zadowolony ze swojej pracy, tego jak dostosowałem się do ciężkich warunków. Żeby dojść do takich wniosków, potrzebne jest nałożenie wspomnianych filtrów. Jazda po dwóch miesiącach przerwy, samochodem, za który przeprasza nawet zespół, uzyskanie dużo lepszego wyniku od kolegi z zespołu, kończącego sesję na barierze – biorąc to wszystko pod uwagę, 19. czas Kubicy wygląda zupełnie inaczej niż na tablicy wyników. Wiedzą o tym choćby włoscy dziennikarze. - W treningu łatwo poradził sobie ze znacznie młodszym kolegą, a potem byliśmy świadkami arcydzieła. Wyszedł do dziennikarzy i powiedział, że samochód Williamsa jest żenujący w prowadzeniu. Potwierdził tym samym swoją intelektualną szczerość. Myślę, że nikt nie ma wątpliwości, co do talentu tego chłopaka. To typ kierowcy zagrożony wyginięciem, więc trzeba go chronić. Pozostaje nadzieja, że ta historia będzie mieć pozytywne zakończenie w przyszłym roku – mówił barwnie włoski dziennikarz Leo Turrini. Dobra praca wykonywana przez Kubicę paradoksalnie ma dla Williamsa też nieprzyjemne konsekwencje. Ciągłe tłumaczenie i odpowiedzi na niewygodne pytania, dlaczego trzymają Kubicę w rezerwie. O ile zespół mógł się tego spodziewać, to lawina hejtu ze strony kibiców, jaka w mediach społecznościowych spada na Williamsa jest trudna do zrozumienia i na pewno nie pomaga też samemu Kubicy. Nielogiczny hejt Robienie Williamsowi wyrzutów za to, że wybrał Sirotkina zamiast Kubicy, wypisywanie komentarzy w stylu "wybraliście pieniądze", "sprzedaliście się", czy wypominanie decyzji po każdym błędzie rosyjskiego kierowcy jest niesprawiedliwe, szkodliwe i krzywdzące.

Przed piątkowym treningiem GP Hiszpanii Williams stworzył film o powrocie Kubicy do F1:

Warto zdać sobie sprawę, że to właśnie Williams jest teamem, który postawił na Kubicę. Dał mu realną szansę i podpisał z nim kontrakt. Nie zrobiły tego Mercedes, Sauber, czy Force India tylko ekipa z Grove. Oczywiście, wszyscy, na czele z samym Kubicą, liczyliśmy na więcej, ale związanie się z kierowcą, który z F1 wypadł na ponad siedem lat wymagało odwagi. I za to Williamsowi bardziej należą się słowa uznania niż wyzwiska pod wpisami na Twitterze, czy Facebooku.

Należy też zrozumieć, dlaczego zespół na kierowców wyścigowych wybrał dwóch żółtodziobów z walizkami pełnymi pieniędzmi. Williams, jako zespół prywatny od wielu lat walczy o utrzymanie się na powierzchni, aby w ogóle móc startować w F1. W rywalizacji z koncernami takimi, jak Mercedes, Renault, czy Red Bull nie mają żadnych finansowych szans. Dlatego kompromis w postaci tzw. pay-driverów choć na pewno dla tak zasłużonego dla F1 teamu niełatwy, jest zrozumiały.

Williams tak jak Kubica, stara się wrócić do Formuły 1. Wrócić naprawdę, bo teraz w niej jedynie egzystuje. Dobrze, jeśli ten powrót uda się i Kubicy i Williamsowi. Wtedy wygrają wszyscy, a przede wszystkim cała Formuła 1.

Źródło artykułu: