Umowa Kevina Magnussena z menedżerką Dorte Riisem Madsenem miała obowiązywać do 1 lipca 2021 roku, ale kierowca Haasa zdecydował się na jej przedwczesne zerwanie. Była menedżerka 25-latka uważa, że wypowiedzenie kontraktu było nieuzasadnione i skierowała sprawę do sądu w Kopenhadze.
Obie strony próbowały wcześniej osiągnąć porozumienie, ale nie udało im się dogadać w sprawie warunków ugody. Madsen domaga się od swojego podopiecznego odszkodowania w wysokości 20 mln duńskich koron (ok. 11,5 mln zł).
Zgodnie z wcześniej podpisaną umową, menedżerka Magnussena miała zagwarantowane 20 proc. z kontraktu duńskiego kierowcy. Wcześniej ich współpraca przebiegała wzorowo. Madsen zaczęła się opiekować karierą swojego rodaka już w 2008 roku.
25-latek za obecną sytuację obwinia swojego byłego prawnika, Kristiana Gotha Paaschburga. Miał on działać na niekorzyść Magnussena i bez jego wiedzy podpisać umowę menedżerską tej treści. Dlatego też zawodnik Haasa chce, aby to Paaschburg pokrył straty finansowe Madsen.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Sąd w Kopenhadze wyznaczył już datę trzech rozpraw. Pierwsza z nich odbyła się 25 czerwca, kolejne będą mieć miejsce w tym tygodniu. Pech Magnussena polega na tym, że dojdzie do w nich momencie, gdy w F1 mamy trzy wyścigi z rzędu. W miniony weekend kierowcy rywalizowali we Francji, w kolejny czeka ich Grand Prix Austrii, a następnie będą się ścigać w Wielkiej Brytanii.
- Nie wiem zbyt wiele o tej sprawie. Koncentruję się na swojej pracy, czyli jeździe w F1 i najbliższym wyścigu - odpowiedział Magnussen zapytany o czekający go proces sądowy.
Czy problemy prawne negatywnie wpłyną na formę Kevina Magnussena? 
