Pierwsza część sezonu nie ułożyła się po myśli Williamsa, który na przerwę wakacyjną w Formule 1 udał się z ledwie czterema punktami na koncie. Zdobył je podczas wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu Lance Stroll. W gorszej sytuacji jest Siergiej Sirotkin, który ani razu nie dojeżdżał do mety na punktowanej pozycji.
W związku ze słabymi wynikami, reprezentanci stajni z Grove znajdują się pod lawiną krytyki. Stroll nie zgadza się jednak z negatywnymi komentarzami na swój temat.
- Nie do końca wiem, co kryje się pod pojęciem "opinia publiczna". Jedyne co mogę powiedzieć to, że mamy ciężki rok. Ludzie, którzy są zaangażowani w pracę zespołu doskonale o tym wiedzą. W zeszłym sezonie byłem w stanie dojeżdżać do mety na punktowanych pozycjach. W tym roku też miewam bardzo dobre starty, w trakcie których zyskuję kilka pozycji już na pierwszych metrach - twierdzi 19-latek.
Kierowca z Kanady podkreśla, że zrzucanie winy na niego za słabe wyniki jest pójściem na skróty. - W F1 mamy wielu inżynierów, którzy mają wpływ na osiągi samochodu. Najłatwiej jest jednak obwiniać kierowców. Nawet gdy masz w składzie kogoś doświadczonego, to łatwo znaleźć jakąś inną wymówkę. My jesteśmy najłatwiejszym celem. Jesteśmy w sytuacji w jakiej jesteśmy i musimy znaleźć sposób, by jak najszybciej się z niej wydostać - dodaje Stroll.
Mimo kiepskich wyników, Stroll nie powinien obawiać się o swoją przyszłość w F1. Tym bardziej w sytuacji, gdy jego ojciec Lawrence został nowym właścicielem Force India. Z tego powodu 19-latek łączony jest z transferem do ekipy z Silverstone.
- Czas pokaże czy w kolejnym sezonie będę mieć okazję, by zaprezentować swoje umiejętności w lepszym samochodzie. W zeszłym roku osiągałem lepsze wyniki, choć byłem gorszym kierowcą niż teraz. To jest najlepsze podsumowanie tej sytuacji - ocenia Stroll.
ZOBACZ WIDEO Sofia Ennaoui w burzy polsko-polskiej. "Jestem sportowcem, do polityki się nie mieszam"