Po ostatnim wyścigu w Japonii znów zrobiło się głośno o Kevinie Magnussenie. Duńczyk zaciekle bronił pozycji na prostej i w ostatniej chwili zmienił tor jazdy, przez co w jego tylne koło uderzył Charles Leclerc. - Znowu to samo. Magnussen był, jest i będzie głupi - komentował przez radio młody Monakijczyk.
Sędziowie przeanalizowali incydent, ale nie ukarali kierowcy Haasa. Uznali, że nie widział on nadjeżdżającego 20-latka i wykonał manewr nieco wcześniej. Zdaniem wielu ekspertów, nie było to dobrym posunięciem. W ostatnim okresie Magnussen kilkukrotnie popadał już rywalom, jadąc na granicy fair-play.
Magnussen nie ma przyjaciół w padoku
Dlatego pobłażliwość względem duńskiego kierowcy może skończyć się fatalnie. Sugerował to nawet Leclerc, który mówił po Grand Prix Japonii, że skoro stewardzi nie nakładają kar za takie manewry, to przy najbliższej okazji sam być może zachowa się podobnie. - Jednak nie o to powinno chodzić - dodawał reprezentant Saubera.
Równie krytyczną opinię o Duńczyku ma Fernando Alonso. Za Magnussenem nie przepada też Nico Hulkenberg. Obaj panowie starli się przed rokiem na Węgrzech. Gdy Niemiec podszedł do rywala, by ironicznie podziękować mu za "sportową" walkę, w odpowiedzi usłyszał "ssij mi jaja".
- Manewry Magnussena nie są przykładem na nieuwagę czy też brak świadomości. Są wyrafinowane. On jest bezwzględny. Woli poświęcić swój wyścig niż się poddać. Wjedź z nim w zakręt, a za każdym razem to on postanowi jaką ścieżkę obierzecie. Ściga się w sposób twardy. Jest mocny, gdy atakuje i bezkompromisowy, gdy się broni - analizuje Mark Hughes z "Motorsport Magazine".
Haas wierzy w Duńczyka
Właśnie taka postawa sprawiła, że Magnussen zapracował na przedłużenie kontraktu w Haasie. Amerykański zespół na tyle mocno ufa Duńczykowi, że podpisał z nim kontrakt do końca 2020 roku. Nawet jeśli kierowca z półwyspu Jutlandzkiego ma świadomość, że najprawdopodobniej nigdy nie zostanie mistrzem świata, to cieszy się z walki o miano "mistrza świata klasy B". W ten sposób określa bowiem rywalizację mniejszych zespołów.
Rywalizacja o siódmą pozycję w mistrzostwach i miano "mistrza klasy B" jest jednak niezwykle zacięta. Magnussen ma na swoim koncie 53 punkty, podobnie jak Sergio Perez. Jedno "oczko" mniej zgromadził Hulkenberg. - Jego styl jazdy jest solidny, co pozwala mu się kwalifikować i ścigać na podobnym poziomie, niezależnie od charakterystyki danego toru - dodaje Hughes.
Być może to Romain Grosjean, drugi z kierowców Haasa, ma większe umiejętności. Jednak Francuz też znacznie częściej popełnia błędy. Potrafi pojechać jeden świetny wyścig, by w kolejnym spisać się fatalnie. Do tego słynie ze słabej odporności na stres, co było widać na początku sezonu, gdy przez długi okres pozostawał bez punktów w F1.
Dwie twarze Magnussena
Magnussen jest przeciwieństwem Grosjeana. Duńskiemu kierowcy w radzeniu sobie z presją pomaga skandynawska natura. Gdy rywale oskarżają go o jazdę faul, nic sobie z tego nie robi. Odpiera zarzuty i szykuje się do kolejnego występu, niejednokrotnie przy tym przerzucając winę na konkurentów.
- To nie wystarczy, aby kiedykolwiek dostać się do topowej drużyny. Zbudował jednak swoją karierę na tej bezkompromisowej postawie. Przypięto mu łatkę groźnego kierowcy, który nie przejmuje się tymi, którzy próbują go wyprzedzić czy też zająć jego miejsce na torze. On tego nie traktuje w kategoriach problemu. Granica między tym a niebezpieczną i niesportową jazdą jest jednak cienka jak źdźbło trawy - stwierdza ekspert "Motorsport Magazine".
I co najważniejsze, gdy tylko Magnussen opuszcza samochód wyścigowy, staje się kompletnie innym człowiekiem. Do rany przyłóż. - Wtedy jest cichym i zabawnym facetem, z którym z ochotą poszedłbyś na drinka. Jednak w jego oczach jest coś szczególnego. Obecni kierowcy mają tyle samo charakteru, co ich poprzednicy. Tylko nie jest to pokazywane. Magnussen na tym tle się wyróżnia. Jest jedną z bardziej charakterystycznych postaci. Kocha się go albo nienawidzi - podsumowuje Hughes.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Stephane Antiga nie jest szczery. Straciłem przez niego 1,5 roku [4/5]