Mimo wspaniałego sukcesu, bo to piąty tytuł Lewisa Hamiltona, sam wyścig w Meksyku nie był dla Brytyjczyka wyjątkowo udany. Już na wolnych treningach Mercedes miał wyraźne problemy, a cała pierwsza linia startowa zajęta przez Red Bull Racing tylko podkreślała niedyspozycję czołowego teamu.
Wyglądało na to, że zarówno Mercedes jak i Ferrari zmienili swoje priorytety z bieżących startów na przygotowania do przyszłego sezonu. Dla dwóch najsilniejszych zespołów po prostu niewiele pozostało w końcówce tego roku do wywalczenia.
Po starcie nie było lepiej. Tempo wyścigowe pozostawiało naprawdę sporo do życzenia i to pomimo bardzo dobrej reakcji na start Hamiltona. Do prowadzącego Maxa Verstappena tracił od pierwszego do ostatniego okrążenia. To rzeczywiście nietypowe jak na standardy tego sezonu. Nie dość, że Red Bull zajmuje całą pierwszą linię, to jeszcze w wyścigu Mercedes nie jest w stanie utrzymać nawet porównywalnego tempa.
To prawda, że Grand Prix Meksyku jest imprezą mocno nietypową. Tor jest położony na rekordowej wysokości, zdecydowanie powyżej 2000 m.n.p.m. z wyjątkowo długą prostą poprzedzoną bardzo szybkim zakrętem. I ten element aerodynamiczno-szybkościowy nie przeszkodził Red Bullowi w takiej dominacji. Czy można sukces Verstappena interpretować jako nową erę Red Bulla? Nie do końca, tym bardziej że team zmienia dostawcę silników. Jest więc dużo niewiadomych, a Grand Prix Meksyku na pewno nie było miarodajne pod kątem przyszłorocznych wyników.
Jednak skala dominacji Verstappena mimo wszystko zaskakuje. Weźmy pod uwagę, że Hamiltona, który dojechał na czwartym miejscu, Verstappen niemal zdublował, a szef Mercedesa Toto Wolff tłumaczył się, iż nie pogratulował Lewisowi zdobycia tytułu drogą radiową, tuż po minięciu linii mety, ponieważ był zdruzgotany skrajnie niską konkurencyjnością teamu w Meksyku.
Czy było w tym trochę aktorstwa? Trudno powiedzieć. Więcej dowiemy się za dwa tygodnie w Brazylii. Pewne jest jednak to, że liczby mówią same za siebie. Piąty tytuł Hamiltona robi ogromne wrażenie. Przed nim już tylko magiczna siódemka Michaela Schumachera. Nie można jednak zapominać o również imponującym, też piątym zwycięstwie w karierze Maxa Verstappena.
Jarosław Wierczuk
ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w Dortmundzie. Decydująca bramka w ostatniej minucie meczu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]