Prezes Renault w areszcie. Zespół nie martwi się o przyszłość

Materiały prasowe / Renault / Na zdjęciu: Renault podczas GP Meksyku
Materiały prasowe / Renault / Na zdjęciu: Renault podczas GP Meksyku

Carlos Ghosn, prezes grupy Nissan-Renault, trafił do aresztu w Japonii i ciążą nad nim poważne zarzuty. Nie powinno to jednak mieć negatywnego wpływu na przyszłość Francuzów w Formule 1. Zapewnił o tym Cyril Abiteboul, szef ekipy z Enstone.

W tym artykule dowiesz się o:

Carlos Ghosn to prezes grupy Nissan-Renault. Brazylijsko-francuski biznesmen podejrzany jest o łamanie prawa finansowego i zaniżanie swoich zarobków. Ghosn znajduje się aktualnie w areszcie w Tokio. W świecie Formuły 1 krążą plotki, że sytuacja szefa firmy będzie miała wpływ na losy ekipy z Enstone.

Cyril Abiteboul, zarządzający teamem Formuły 1, zaprzecza doniesieniom. - Oczywiście, Carlos Ghosn miał decydujący głos jeśli chodzi o powrót Renault do Formuły 1, ale nie była to decyzja jednej osoby. Temat był długo omawiany przez komitet wykonawczy, na poziomie zarządu - powiedział.

Wypowiedź Abiteboula jest o tyle ciekawa, że Ghosn wcale nie był entuzjastą startów Renault w F1. Prezes grupy Nissan-Renault sceptycznym okiem spoglądał na starty teamu w królowej motorsportu i dążył do tego, by producent wydawał na ten cel jak najmniej pieniędzy.

Ghosn dał wprawdzie przed paroma laty zgodę na powrót ekipy do ścigania, ale bardzo mocno ograniczył budżet Renault F1. Jego wysokość wynosi około 60-70 proc. tego, co na F1 wydają Mercedes czy Ferrari. Gdyby biznesmen nadal zarządzał finansami, mogłoby się okazać, że przyszłość zespołu naprawdę stanęłaby pod znakiem zapytania. Jego pobyt w więzieniu może więc paradoksalnie pomóc ekipie.

Szef zespołu zaznaczył, że Renault jest obecne w motorsporcie od dekad, a aktualnie pracuje intensywnie nad tym, żeby walczyć w czołówce F1, bijąc się o tytuł z Ferrari i Mercedesem. - Nie mamy żadnych informacji, jakoby sytuacja Ghosna miała wpływ na zespół wyścigowy - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja

Komentarze (0)